Polscy pracownicy nie są ważni w Holandii?

Polscy pracownicy migrujący w Holandii, wielu z nich uważa, że są traktowani jak ludzie drugiej kategorii. Jak tania siła robocza, którą nie należy się przejmować. Zwykle opinie te są nieco przesadzone i wynikają z prywatnych animozji między pracodawcą i pracownikiem. Czasem niestety jednak zdarzają się sytuacje, przy których po prostu nie da przyznać tym ludziom racji.

Parę dni temu opisywaliśmy sprawę wypadku na budowie w Groot-Ammers, w którym to śmierć poniósł nasz rodak. Polak zwisał z kabiny dźwigu, gdy ten z nieznanych dotąd powodów zacząć się obracać w kierunku innego dźwigu. W efekcie Polak został zmiażdżony przez maszyny budowlane. To tragiczne zdarzenie nie było pierwszym w tej firmie budowlanej. W 2014 roku 19-latetni pracownik zginął w wypadku przyczepy. Na początku 2020 roku inny pracownik zaś poważnie ucierpiał, gdy spadł z dużej wysokości.

Śledztwo

W przypadku wydarzeń sprzed 7 lat Inspekcja Pracy ustaliła, że w firmie doszło do naruszenia ustawy o warunkach pracy i za to firma została ukarana grzywną. Podobne śledztwo miało miejsce w ubiegłym roku. Wtedy jednak inspektorom nie udało się ustalić związku przyczynowo skutkowego między naruszeniem ustawy o warunkach pracy (BHP), a przyczyną wypadku.

Śmierć Polaka

Wszystko wskazywałoby, iż śmiertelny wypadek 63-latka znad Wisły powinien sprawić, że firma budowlana zostanie gruntownie prześwietlona. Trzeba bowiem ustalić, jak dźwig ruszył sam z siebie. Czy był to błąd pracownika, czy być może zawiniły systemy bezpieczeństwa lub może pracodawca całkowicie je zdemontował, bo nie sprzyjały wydajności?
Inspekcja pracy ma w tej kwestii jednak nieco inne zdanie. Obecnie kontrolerzy nie widzą powodu, by dokładnie sprawdzać firmę z Groot-Ammers. Dla inspektorów kolejny wypadek śmiertelny nie jest przesłanką do tego, by dokładnie przyjrzeć się działaniom firmy. Nie oznacza to jednak, iż urzędnicy zignorują śmierć migranta, wliczając ją w „dopuszczalne straty”. Śledztwo ruszyło, skupi się ono jednak na ostatnich działaniach zmarłego, a nie na warunkach pracy w firmie jako takiej.

Ludzie zapomną

Zdaniem inspekcji, jeśli jej urzędnicy znajdą uchybienia, przyjrzą się bliżej szkoleniu pracowników i działaniu kierownictwa. Niektórzy uważają jednak, iż wszystko to zakończy się zwykłym, nic nieznaczącym raportem, wskazującym na winę pracownika. Śmierć migranta zarobkowego, jak brutalnie by to nie zabrzmiało, jest bowiem mniej bolesna niż śmierć Holendra. Jest to człowiek z zewnątrz. Często zatrudniany przez agencje pośrednictwa, co dodatkowo tylko rozmywa odpowiedzialność i tworzy pokusę do jak najszybszego zamknięcia śledztwa.
Miejmy jednak nadzieję, iż ta pesymistyczna wizja nie sprawdzi się w tym wypadku i kontrolerzy podejdą do sprawy z należytą skrupulatnością, tak by już żaden inny pracownik tej firmy nie zginął na budowie.