Polowanie na kota czyli trójkąt Holandia – Szkocja – Polska

Nasza redakcja stara się być neutralna i nie opowiadać się po żadnej ze stron. Wczoraj pisaliśmy o psie, który przeszedł 2000 kilometrów. By więc nie podpaść „kociarzom” dziś historia polskiego kota rasy Russian Blue. Niemniej dziwna jak psia, ale z jeszcze szczęśliwszym zakończeniem.

Kot w McDonald's

Prawie trzy tygodnie temu jedno z lokalnych towarzystw opieki nad zwierzętami z Holandii otrzymało informacje, iż w McDonald's, w Maasdijk widziano kota rasy Russian Blue. Początkowo myślano, iż to kot jednego z lokalnych mieszkańców i nie podjęto zbyt intensywnych działań poszukiwawczych zwierzęcia. Później jednak „Rosjanin” był widziany w Naaldwijk. Pojawiły się również informacje, że zwierzę jest wychudzone. Wolontariusze przybyli więc na miejsce, by go odnaleźć.

 

Jak można było jednak łatwo się domyślić, kot zniknął. Zwierzę dużo zwinniejsze od psa jest wyjątkowo trudne do złapania. Na szczęście jednak łowcy otrzymali informację, iż czworonóg upodobał sobie jedno z podwórek. Nie pozostało więc nic innego jak rozstawić na nim pułapki, klatki, które same się zamykają po wejściu zwierzęcia do środka. Łowy trwały dwa dni, aż w końcu kot dał się skusić na pozostawiony wewnątrz jednego z takich urządzeń przysmak. Zwierzę było więc bezpieczne pod opieką weterynarzy i wolontariuszy.

Polowanie na kota

Gdy kot został schwytany, pojawiło się pytanie sąd się wziął? W porównaniu do opisywanego wczoraj wyżła, kociak miał chip. Ten wskazał, iż kot pochodzi z Polski. Grupa poszukiwawcza korzystając z mediów społecznościowych, skontaktowała się z weterynarzami w naszym kraju. W Polsce okazało się jednak, iż kota nikt nie szukał. Wątpliwe również, by ktoś go wyrzucił specjalnie. Po pierwsze było to drogie, rasowe zwierzę, po drugie po chipie policja czy inne służby w kraju mogłyby namierzyć właściciela. Mają one bowiem o wiele większe możliwości niż kilku młodych Holendrów, którzy w wolnym czasie poszukują zaginionych zwierząt. Cały polski trop kota zakończył się więc jedynie kilkoma postami o zwierzęciu w mediach społecznościowych.

Szkocja

Polskie posty paradoksalnie odniosły jednak zamierzony skutek. Do holenderskich obrońców zwierząt zadzwoniła kobieta ze Szkocji. Powiedziała, iż kot ma na imię Una i mieszka właśnie w tym górskim kraju. Jak więc kot znalazł się w Holandii?

Okazało się, iż właściciel zwierzęcia postanowił wybrać się z kotem na wakacje do Polski. Płynęli oni promem ze Szkocji do Hoek van Holland. Kot zaś zgubił się już na statku i jak się okazało, sam zszedł na ląd. Właściciel szukał przez pewien czas zwierzęcia, ale z racji braku efektów ruszył w dalszą drogę. Kociak zaś zrobił sobie 9-kilometrowy spacer z Hoek van Holland do Naaldwijk gdzie go namierzono.

 

Polska

To tłumaczy obecność kota w Holandii, ale skąd polski chip. Okazuje się, iż właściciele to Polacy, którzy kilka lat temu wyemigrowali na wyspy, zabierając kociaka ze sobą. Stąd też polski chip i zarazem brak możliwości kontaktu z właścicielem w Polsce.

Na szczęście cała sprawa zakończyła się happy endem. A po Russian Blue w piątek przybył do schroniska w Rijswijk właściciel, by odebrać ukochaną zgubę.