Polka poszukiwana…

Ter Apel Przyjmą więcej uchodźców, będą musieli liczyć się z karą

51-letnia Polka miała się w mijającym tygodniu stawić przed holenderskim sądem. Wymiar sprawiedliwości chciał bowiem rozpatrzyć sprawę wypadku, który spowodowała nasza rodaczka, a w którym ranne zostały trzy osoby. Problem jednak w tym, że kobieta rozpłynęła się w powietrzu.

Wypadek

30 września 2017 roku miał miejsce poważny wypadek na Van Heemstraweg (N322) i Steenweg w Zaltbommel. Około 7 rano kobieta kierująca samochodem, wjechała na skrzyżowanie, gdy nie była jej kolej. Ten manewr spowodował, iż uderzyła w pojazd jadący z kierunku Gameren. Już wstępne śledztwo nie pozostawiło zbyt dużych wątpliwości. Polaka najprawdopodobniej zignorowała lub nie zauważyła czerwonego światła, co doprowadziło do wypadku. Na skutek uderzenia poważnie ranne zostały trzy osoby. Siła kolizji byłą tak duża, że jedna z ofiar została zakleszczona we wraku pojazdu. Strażacy musieli wyciągać ją za pomocą specjalistycznego sprzętu.

Rany odniesione przez ofiary spowodowały, że sprawa nie mogła zakończyć się zwykłym postępowaniem mandatowym i trafiła przez holenderski sąd. Tak więc w sprawę przejazdu na czerwonym świetle włączył się prokurator.

Od wypadku minęło już ponad dwa lata. Sąd jednak w końcu zamierzał zamknąć sprawę naszej rodaczki. Kończące się postępowanie nie mogło być jednak wznowione. Powód? Kobieta znikła.

Kemping

Wezwanie do stawiennictwa w sądzie zostało dwukrotnie wysłane na adres kempingu Maaszicht w Kerkdriel. Oba pisma wróciły jednak do nadawcy. Powód 51-latka już tam nie mieszka. W tym popularnym niegdyś ośrodku dla migrantów zarobkowych, obcokrajowców przyjeżdżających za chlebem do Niderlandów, próżno szukać. Cały obszar został bowiem sprzedany latem ubiegłego roku. Nowy właściciel postanowił kontynuować działanie ośrodka kempingowego. Zmienił jednak swój target. Na chwilę obecną znajdują się tam luksusowe domki wakacyjne, przeznaczone dla Holendrów i zagranicznych gości przyjeżdżających do Królestwa w celach typowo turystycznych. Większość starych zabudowań, w których mieszkali pracownicy, zostało już dawno rozebranych i nie ma już po nich nawet śladu.

 

Poszukiwania

W zaistniałej sytuacji, nie mogąc przesłuchać kobiety, sąd odroczył postępowanie do 6 marca. Problem jednak w tym, iż prokuratura nie ma najmniejszego pojęcia gdzie może na chwilę obecną znajdować się Polka. Nie wiadomo nawet, czy kobieta dalej przebywa w Holandii, czy też wyjechała do ojczyzny. Oskarżyciel musi więc dokonać wszelkich starań, by nie tylko namierzyć kobietę, ale również sprawić, by ta 6 marca 2020 roku pojawiła się na sądowej sali. W tym celu najprawdopodobniej nie obejdzie się bez pomocy polskiej prokuratury i policji. To nasi funkcjonariusze będą musieli skontaktować się z rodziną kobiety i postarać się namierzyć ją w Polsce.

W ostateczności prokurator może zażądać od sądu wydania nakazu aresztowania, tak by doprowadzić oskarżoną siłą przed wymiar sprawiedliwości. Problem jednak w tym, iż europejski nakaz aresztowania nie ma na celu zaprzęgania funkcjonariuszy wszystkich państw członkowskich UE w poszukiwania kobiety, która wjechała na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Wątpliwe więc, by wymiar sad przychylił się do tej prośby. W zaistniałej sytuacji dużo bardziej prawdopodobne jest, że wymiar sprawiedliwości wyda wyrok zaocznie.