Polityczna farma trolli FvD
Najnowsze informacje dobiegające z Hagi wskazują, iż tamtejsze działania polityczne wcale nie są tak subtelne i cywilizowane jak mogłoby się niektórym wydawać. Okazuje się bowiem, iż politycy FvD zarządzali internetową grupą, na której udostępniano adresy ministrów w rządzie Marka Rutte oraz, na której grożono rządzącym politykom.
Na pierwszy rzut oka może się wydawać, iż holenderski poziom prowadzenia polityki to zupełnie inny standard niż ten, który znamy z Wiejskiej. Premier jest zawsze uśmiechnięty, jeździ rowerem do swojego gabinetu, nie odgradza się od wyborców. Generalnie cała tamtejsza scena polityczna jest bliżej zwykłych ludzi, nie alienuje się od nich. Nie stawia murów, czy płotów odgradzających ich od społeczeństwa. Rzeczywistość nie jest jednak tak wspaniała jak może się wydawać. Polityka rządzi się bowiem swoimi prawami i wszędzie mają miejsce mniej lub bardziej nieetyczne działania. Doskonałym przykładem jest tu grupa internautów pod pieczą polityków z FvD skupiona na jednym z popularnych komunikatorów.
De Jonge i Kaaga
W materiałach opublikowanych na tamtejszej grupie pojawiały się między innymi adresy polityków. To właśnie z niej Van den B. miał wziąć dane adresowe, by nękać decydentów znanych z pierwszych stron gazet (np. Hugo De Jonge i Sigrid Kaag), za co zresztą został niedawno skazany.
Razem, a jednak osobno
Teoretycznie grupa ta nie ma nic wspólnego z FvD. Można było znaleźć na niej między innymi zapis: „Ten kanał nie jest kontrolowany przez FvD”. Sęk jednak w tym, iż jednym z administratorów jest koordynator regionalny FvD w Brabancji Północnej. Teoretycznie można by więc powiedzieć, iż jest to po prostu przypadkowa zbieżność. Biorąc pod uwagę jednak, iż na temat działaczy FvD nie padło tam ani jedno złe słowo w momencie, gdy pojawiały się nawoływania do linczu na Ernście Kuipersie lub innych politykach, może to dawać do myślenia. Gdyby tego było mało, grupa ta na telegramie używa nawet logo partii FvD.
Problemy z mediami
FvD dystansuje się od tej internetowej „farmy trolli” i całkowicie odcina od gróźb pod adresem polityków. Co zaś tyczy się logo, to przyznają, iż w 2018 roku pozwolono grupie na Telegramie korzystać z niego. Nie mają sobie jednak nic do zarzucenia, wtedy bowiem nic złego się na niej nie działo.
To nie pierwsze takie internetowe perturbacje FvD, kiedy to media odkrywają zbyt dużo. Kilka lat temu podobna sytuacja miała miejsce na grupie WhatsApp. Tam jednak kaliber był jeszcze większy. Pojawiały się bowiem groźby i antysemickie, homofoniczne treści. Wywołało to kryzys tak duży, że z partii odeszło paru czołowych polityków, którzy nie chcieli być powiązanymi z tego typu działaniami ich zwolenników.
Źródło: Ad.nl