Politycy się kłócą, a Polakom grozi komornik

Belastingdienst doprowadził Polaków do ruiny

To nie będą miłe święta dla Doroty, Tomasza i ich 4-letniego synka Krzysia. Para od 10 lat mieszka w Holandii.  Młodemu małżeństwu powoli układało się życie w Utrechcie, aż spadły na nich dwa potężne finansowe ciosy. Przez co rodzice zastanawiają się skąd wziąć nawet na niewielki prezent pod choinkę dla ich pociechy.

Nowy początek

Po czterech sześciu latach mieszkania w Niderlandach Dorota i Tomasz stali się szczęśliwymi rodzicami małego Krzysia. W efekcie para na dorobku natychmiast zgłosiła się do Belastingdienst po dotację na dziecko. Oboje bowiem pracowali legalnie w Holandii, więc pieniądze te się im po prostu należały. Tak samo jak tysiącom innych rodzin korzystających z dofinansowania do żłobka (kinderopvangtoeslag).
W ciągu kilku lat polscy rodzice otrzymali w ten sposób tysiące euro. Młodzi rodzice cieszyli się z dodatkowego zastrzyku gotówki, dzięki któremu stać ich było na opłacenie żłobka. W pewnym momencie jednak, za sprawą jednego pisma, spokój i bezpieczeństwo finansowe rodziny prysło jak bańka mydlana.
Jak wspominała Pani Dorota, początkowo list w niebieskiej kopercie nie wyróżniał się niczym szczególnym. Już kilkukrotnie małżeństwo dostawało wiadomości o tym, by uzupełnić brakujące dokumenty. Gdy jednak zapoznali się z jego treścią, ogarnął ich strach. Okazało się, iż Belastingdienst uznał, iż wypłacane przez kilka lat świadczenia na dziecko im nie przysługują, a oni sami są oszustami i naciągaczami. W zaistniałej sytuacji para ma oddać nienależnie przyznaną im kwotę z odsetkami, a także opłacić słoną karę. Jeśli rodzina, by tego nie zrobiła, groziła im interwencja komornika.

Ofiary Belastingdienst

Pani Dorota i Tomasz padli ofiarami podwójnych standardów Belastingdienst i tego, że dla urzędu każdy podatnik dysponujący, tak jak polska para, podwójny obywatelstwem to potencjały złodziej. W efekcie zapadła decyzja o cofnięciu im słusznie i legalnie przyznanych zasiłków. Problem ten dotknął tysiące ludzi w Niderlandach. W grupie tej znajduje się również wielu obcokrajowców, w tym także właśnie Polaków.

Długi

„To było dla nas jak kubeł zimnej wody. Kontaktowaliśmy się z Belastingdienst, ale oni powiedzieli, iż decyzja jest ostateczna. Pomimo, iż byli bardzo mili, to jednak było słuchać, że traktują nas jak złodziei i nie chcą z nami rozmawiać”. – mówi nam Tomasz. Rodzina na miała wyjścia. Musiała oddać państwu wszystkie swoje oszczędności. To jednak okazało się za mało. Para nie miała własnego samochodu ani nieruchomości. Nie mieli więc czego sprzedać, by opłacić fiskusa. W efekcie jedyną możliwością było zaciągnięcie pożyczki, którą spłacają już od dłuższego czasu.

 

Zaciskanie pasa

Sytuacja finansowa rodziny mocno się pogorszyła. Rodzice postanowili jednak zacisnąć zęby i płacić. Pomimo tego, iż wiedzieli, że nie są jedyni, nie mogli zbyt dużo zrobić. Co może bowiem obywatel w starciu z państwem.
Sytuacja zmieniła się w tym roku, gdy po serii kontroli okazało się, że Belastingdienst działał bezprawnie, odbierając słusznie przyznane zasiłki. Rząd zapowiedział więc, iż wszyscy poszkodowani odzyskają swoje pieniądze, otrzymają również rekompensatę za poniesione koszty.

Rzeczywistość okazała się jednak daleka od oczekiwań

„Miało być tak pięknie, a wyszło jak zawsze” – krzywi się Pan Tomasz- „Były szumne zapowiedzi, były obietnice, ale pieniędzy jak nie było, tak nie ma”. Para miała dostać jeszcze przed świętami pierwszą ratę, która pozwoliłaby im podreperować budżet przed Bożym Narodzeniem, ale środki te nie przyszły na konto. „Jest ponoć jakiś problem, poślizg. Dostaniemy je dopiero pewnie po nowym roku” wspomina Pani Dorota.

Coraz gorzej

Na rodzinę w ostatnich dniach spadł kolejny cios. Pani Dorota pracowała jako barmanka w jednym z lokali w mieście. Decyzja jednak o zamknięciu lokali doprowadziła do tego, iż pozostała bez pracy. Początkowo powiedziała nam, że nawet się z tego cieszyła. Z każdym dniem jednak zaczęła się coraz bardziej martwić o swoją pracę. W końcu doszło do tragedii. Jej szef się poddał i powiedział, że zamyka lokal. Kobieta straciła pracę. Oboje utrzymują się teraz z pensji męża informatyka i zasiłku dla bezrobotnych. „Tomasz dobrze zarabia, ale raty zjadają dużą część jego wypłaty. Do tego jeszcze czynsz, media, jedzenie. Nie wiem, czy będziemy mieć za co kupić Krzysiowi nawet mały prezent na święta”. Rodzice jednak się nie poddają. Jak mówią Boże Narodzenie i Nowy Rok to czas radości, nadziei na lepsze. Trzeba więc mieć tę nadzieję i liczyć, iż los wkrótce się odmieni i rząd spełni swoje obietnice.