Policjant ruszył z pomocą, ale kto pomoże policjantowi?

Polka poszukiwana za współudział w rabunku 59-latka

Policjant w Holandii zawsze przyjdzie ci z pomocą. To jego obowiązek. W przypadku jednak sytuacji, jaka miała miejsce w Castricum, należało zadać pytanie, kto pomoże policjantowi? Oficer bowiem służąc pomocną dłonią, sam znalazł się w takiej sytuacji jak ofiara, którą ratował.

Wodowanie

W sobotę doszło do, jak określa to policja, jednostronnego wypadku na Zeeweg (N513), w Castricum. Wypadek polegał na tym, iż samochód osobowy wpadł do rowu pełnego wody. Na szczęście dla kierowcy i pasażera feralnej maszyny, nie było tam aż tak głęboko, by auto poszło na dno. Pojazd znalazł się w wodzie mniej więcej do wysokości okien. Niemniej jednak była to wyjątkowo nieprzyjemna sytuacja. Pogoda w lutym nie zachęca bowiem do kąpieli.

 

Zasłabnięcie?

Jak auto znalazło się w wodzie? Policja jeszcze tego oficjalnie nie ustaliła. Wstępne informacje mówią jednak o tym, iż prowadzący pojazd mężczyzna źle się poczuł, być może zasłabł, zemdlał ze kierownicą. Dlatego też na miejscu pojawiło się pogotowie, które zbadało poszkodowanych. Lekarze nie przekazują informacji o ich stanie zdrowia.

 

Patrol

W rejonie wypadku bardzo szybko pojawił się radiowóz. Policjant, który nim jechał, widząc auto na wpół zatopione w wodzie, nie wahał się ani chwili. Zaparkował swój samochód na poboczu, wyskoczył z kabiny i ruszył w stronę zatopionego citroena i dwójki znajdujących się w nim osób.

Terenówka

Kilka sekund po tym jak oficer dotarł do poszkodowanych, słychać było plusk i stłumione śmiechy świadków. Gdy policjant się odwrócił, zrozumiał, iż może mieć spore kłopoty u przełożonych, a na pewno stanie się pośmiewiskiem na komendzie. Kilka metrów bowiem od pechowego pojazdu do wody wpadł radiowóz, który stoczył się do rowu.
W efekcie policja musiała wezwać straż pożarną, która za pomocą terenówki wyciągnęła oba pojazdy.

Ręczny

Zapytany przez niderlandzkich dziennikarzy rzecznik lokalnej policji nie chciał zbytnio komentować całego zdarzenia. Pytany o to, czy pechowy policjant zapomniał zaciągnąć hamulca ręcznego, czyli nie zrobił tego, czego uczą na podstawowym kursie nauki jazdy, stwierdził jedynie, iż: „Nazwijmy to (co się stało -red.), wypadkiem przy pracy”.

Sprawa może wydawać się zabawna, wskazująca na niezdarność oficera. Nie można jednak zapominać, iż człowiek ten działał pod ogromną presją. Widząc auto z dwoma pasażerami w wodzie, rzucił się na pomoc, by ratować ich życie i zdrowie. W takiej sytuacji liczy się każda sekunda. Lepiej chyba, by tłumaczył się z zalanego radiowozu, niż ze zwłoki, która mogłaby kosztować ludzkie życie.

 

 

Źródło:  Nu.nl