Policja w Maarssen przeszła samą siebie- fotoradar w ToiToiu

Fotoradar, sprzęt nielubiany przez kierowców, dzieli się generalnie na dwa typy. Jednym z nich są stałe słupy ustawione przy drogach. Drugi typ to urządzenia przenośne. Prawdziwa zmora. Służby potrafią ukryć go bowiem w różnych miejscach. Pomysłowość w tym względzie stróżów prawa czasem wręcz poraża, o czym dobitnie świadczy fotoradar "odnaleziony" w rejonie Maarssen.

Niebieski fotoradar

Łatwo sobie wyobrazić zdziwienie kierowców, gdy jadąc jedną z dróg w rejonie Maarssen, ni stąd ni zowąd pojawiał się błysk. Gdy zaś po pewnym czasie kierowca otwierał znaleziony w skrzynce się list, zdziwienie rosło jeszcze bardziej. Analizując fotografię okazywało się, iż ta była zrobiona w miejscu, w którym nic nie było, nic oprócz…

Przenośnej toalety. Poczciwy ToiToi lub Dixi stało na przyczepce na przydrożnym parkingu. Obok zaś stała furgonetka Volkswagena, z żółtym napisem „ruch w pracy”. Owy ruch też się odbywał, ponieważ zarówno przy samochodzie, jak i w okolicy toalety krzątało się dwóch ludzi. Obaj nie wyróżniali się niczym szczególnym. Nosili bowiem pomarańczowe kamizelki i wyglądali jak zwykli pracownicy, którzy jadąc z toaletą na miejsce budowy, zatrzymali się, by chwilę odsapnąć lub zjeść drugie śniadanie.

 

Najdroższe Dixi w historii

Sęk jednak w tym, iż zamiast klasycznego wnętrza ta plastikowa budka mogłaby bez problemu nazwać się najdroższym ToiToiem w historii. Wszystko dlatego, iż pomysłowi mundurowi zmodyfikowali jej wnętrze w taki sposób, iż udało się tam pomieścić całą aparaturę fotoradaru. W efekcie z zewnątrz wychodek nie różnił się praktycznie niczym od tysięcy jemu podobnych, stojących na placach budowy na terenie całych Niderlandów. Jedyną różnicę stanowiło kilka niewielkich otworów wyciętych dla optyki i radaru i lampy. Te jednak z daleka były praktycznie niewidoczne.

 

Pomysłowa policja

Stróże prawa już od lat starają się zaskakiwać kierowców, którzy zbyt mocno naciskają na pedał gazu. ToyToy to zdaniem wielu jednak „wyższa liga”, tym bardziej, iż również sami obsługujący go policjanci przebrali się za robotników, by nie wzbudzać podejrzeń. Tak już jakiś czas temu udało im się złapać prawie 60 kierowców w Hogering.
Wcześniej fotoradary były ukrywane „tylko” w koszach na śmieci, fałszywych słupach reklamowych, pustych przyczepach, czy pozostawionych niby samemu sobie, samochodach osobowych. Ciekawe więc co będzie następne? Dziupla w drzewie, a może dziura w ekranie dźwiękoszczelnym?