Polaków będą czekać przymusowe eksmisje?

Holandia wprowadziła nowe przepisy, które pozwalają zwalczać patologię na tamtejszym rynku mieszkaniowym. Działania te są potrzebne i akceptowane przez społeczeństwo. Problem jednak w tym, jak to zwykle bywa, iż mogą one poważnie uderzyć w naszych obywateli pracujących w Holandii.

Problemy z dachem nad głową

Od kilku lat Holendrzy zmagają się z problemami mieszkaniowymi. Brakuje po prostu lokali, w których mogliby osiąść mieszkańcy Niderlandów. Problemy tyczą się zarówno bloków, jak i domów wolnostojących. Władze poszczególnych prowincji starają się jakoś zaradzić kłopotom, ale nowe domy powstają zbyt wolno, a koszty budowy są zbyt wysokie na kieszeń np. młodego holenderskiego małżeństwa. Gdy dodamy to tego jeszcze ustawę azotową, która sparaliżowała sektor budowlany, sytuacja nie wygląda zbyt dobrze. W niektórych zaś największych miastach jest wręcz tragiczna. Wszystko dlatego, że dostępne na rynku domy i mieszkania systematycznie drożeją. Wszystko zgodnie z prawami podaży i popytu. Gdy „cztery kąty” stały się dobrem luksusowym, można zawyżyć ich cenę, ponieważ i tak znajdą na nie kupcy, będący postawieni pod ścianą.

 

Mieszkania socjalne

Problem z mieszkaniem dotyka w dużej mierze najuboższych. To dla nich władze lokalne starają się zagospodarować pozyskane z wielkim trudem mieszkania socjalne. Tam często, na niezbyt dużym metrażu, mieszkają rodziny o niskich dochodach, których nie byłoby stać na opłacenie czynszów w wynajętym mieszkaniu. W grupie lokatorów mieszkań socjalnych znajdziemy więc często samotne matki/ojców, osoby starsze, schorowane, niepełnosprawne i bezrobotne.

 

Patologia

Rzeczywistość mieszkaniowa w Holandii rodzi też spore pole dla szarej strefy. Wszystko dlatego, że co bardziej „przedsiębiorczy” mieszkańcy lokalów socjalnych stwierdzili, iż mogą spróbować zarobić na swojej nędzy. Brzmi to może dziwnie, ale mechanizm jest banalnie prosty. Najemcy mieszkań socjalnych otrzymują mieszkania od miasta i płacą za nie symboliczne opłaty. Po pewnym czasie, postanawiają się z nich jednak wyprowadzić (np. do krewnych) i po cichu, bez wiedzy władz samorządowych wystawiają lokale na rynku wtórnym. Dzięki temu, nawet podbijając czynsz nawet 3-4-krotnie nadal znajdują wielu chętnych, którzy zapłacą tę cenę tylko po to, by w końcu mieć gdzie mieszkać. Powstaje więc pewna patologia. Najubożsi mieszkańcy znów wracają do ciężkich, złych warunków mieszkaniowych oferując swoje lokalne innym za zawyżone stawki. Zarabiają więc na szansie, jaką dało im miasto, a dodatkowo blokują lokal dla innych, bardziej potrzebujących, pokrzywdzonych przez los.

 

Zapobieganie

Wszystko to spowodowało, iż w pierwszej połowie tego roku wymiar sprawiedliwości wprowadził nowelizację w możliwości karania najemców za nielegalny podnajem mieszkań. Kara ta to już nie 20, a 83 tysiące euro. Jeśli oszust działał tak przez długi okres. Problem jednak w tym, że "łatwiej powiedzieć niż zrobić". Pomysłowi najemcy szybko przystosowali się do nowych przepisów. Dzięki temu, mieszkań socjalnych próżno raczej szukać na stronach z ofertami najmu czy u pośredników nieruchomości. Teraz wszystkie takie okazje pojawiają się na stronach turystycznych. Mieszkanie możemy wynająć na wakacyjny wynajem, wszystko odbywa się więc poza typowym rynkiem mieszkaniowym, a w razie kontroli zawsze można powiedzieć, że to w końcu na tydzień, bo właściciel akurat jechał do rodziny.

Oprócz tego problemem są wszelkiej maści kwestie związane z ochroną danych osobowych. Portale nie mogą z automatu przekazywać informacji o swoich użytkownikach władzom miasta. Nie istnieje więc baza danych, która pozwalałaby złapać przestępcę zaraz po tym, jak ogłoszenie pojawi się w internecie. RODO, które znamy też z Polski, wiąże ręce holenderskim samorządom. Minister spraw wewnętrznych zapewnia jednak miasta, iż znajdzie sposób (stworzy nowelizację prawa), pozwalającą ominąć te kwestie.

 

Polski problem

Obecnie szacuje się, iż w samym tylko Amsterdamie, około 20% nieruchomości jest nielegalnie podnajmowanych po zawyżonych czynszach. Podobnie sytuacja wygląda w innych dużych miastach krainy tulipanów. By walczyć z taką patologią, urzędnicy zapowiadają wzmożone kontrole. Tu zaś pojawia się problem, z którym mogą zmagać się Polacy. Wielu z naszych rodaków, zatrudnionych przez biura pośrednictwa, nie zastanawia się gdzie mieszka i na jakich zasadach. Problem jednak w tym, że pośrednicy często szukają najtańszych dostępnych lokalizacji. To zaś powoduje, iż biura pośrednictwa pracy nieraz kierują swój wzrok właśnie na mieszkania socjalne. Nawet jeśli czynsz jest wysoki to i tak zostanie on rozbity na mieszkających tam pracowników. Ci zaś zyskują dach na głową, mogą iść do pracy i zarobić na biuro. W zaistniałej jednak sytuacji, spanikowany właściciel mieszkania, może często w trybie natychmiastowym zerwać umowę. Wszystko dlatego, że w razie ewentualnej kontroli lepiej mu zapłacić kilka tysięcy euro kary wynajmującemu, niż 83 000 euro miastu. Jednak kwestie mieszkań pracowniczych nie powinny nas tak bardzo obchodzić, ponieważ Polacy wyjeżdżający do Holandii podpisują umowę z agencją i to ona ma teraz problem, nie pracownicy.

Ta sytuacja jest bardzo niebezpieczna dla ludzi szukających nowego życia w Niderlandach na własną rękę. Wielu emigrantów z Europy Wschodniej dało się bowiem już złapać na tego typu tanie mieszkania. Niektórzy zaś przypłacili brak dokładnej znajomości pochodzenia lokalu nawet eksmisją. Niestety licząc każdego centa, wielu widząc super ofertę, zapomina o racjonalności i później cierpi.