Polak zatrzymany z plecakiem wypchanym gotówką
Nasi rodacy jeżdżą zwykle do Holandii, by zarobić. Środki, jakie odkryto u jednego z Polaków na lotnisku w Eindhoven, wydały się jednak nieco zbyt duże, jak na jego własne oszczędności. Służby celne nie uwierzyły również w to, iż przybysz z Europy Środkowej chce kupić Ferrari. W efekcie mężczyzna, zamiast udać się w dalszą podróż, trafił do aresztu. Jest podejrzany o pranie brudnych pieniędzy.
Polak został zatrzymany w czwartek na lotnisku w Eindhoven. Podróżny miał przy sobie 46 550 euro w gotówce. Kwotę tę przewoził w plecaku. Jak stwierdził służbom, są to oszczędności, jakie wyciągnął z konta swojej firmy w Polsce, by kupić za nie w Belgii sportowego Mercedesa lub Ferrari.
Powrót do Polski
Nasz rodak wpadł jednak nie w momencie, w którym udawał się w dalszą drogę do Belgii, ale gdy w Eindhoven szykował się do lotu powrotnego. Gdy mężczyzna przechodził odprawę bezpieczeństwa przed lotem do Krakowa, służby namierzyły w jego bagażu podręcznym zdecydowanie zbyt dużą kwotę gotówki. Obsługa natychmiast zawiadomiła żandarmerię. Jej funkcjonariusze niedowierzający wyjaśnieniom Polaka postanowili go aresztować.
Nieudane zakupy
Jak przekazał zatrzymany, jest on szefem jednej z firm w Polsce. Wypłacił on gotówkę, by w ten sposób wpłacić zaliczkę na poczet sportowego auta w Belgii. Zakupy okazały się jednak nieudane. Dlatego też znalazł się on w Eindhoven z plecakiem wypchanym gotówką.
Jak powiedziała żandarmeria: „Wskazał, że oszczędności wziął z konta ze swojej firmy i że wymienił złotówki na euro. Nie mógł jednak przekazać na to żadnego dowodu" – powiedział rzecznik służb bezpieczeństwa, dodając: „Firma istniała od 2007 roku, a mężczyzna ponoć regularnie wypłacał na jej konto gotówkę, ponieważ chciał mieć jak najmniej pieniędzy na swoim koncie. Nie wiadomo, czy firma jednak faktycznie istnieje”.
Dochodzenie
Sprawa rozwiązałaby się w ciągu paru minut, gdyby nasz rodak dysponował wyciągami z konta potwierdzającymi całą opisaną przez niego operację. Niestety mężczyzna nie dysponował takimi dowodami. Stróże prawa dodali, iż po przeanalizowaniu jego kont wynikało z nich, iż człowiek ten nie dysponuje ogromnymi sumami pieniędzy. Miał mieć rzekomo więcej długów niż przychodów. Również, przynajmniej na tę chwilę, sprawozdania finansowe z firmy Polaka okazały się marnym dowodem. Wszystko dlatego, iż były one w języku polskim i były nieczytelne dla Holendrów.
Dlatego też policja rozpoczęła śledztwo, prewencyjnie zamykając Polaka w areszcie. Jeśli bowiem jego tłumaczenia nie okażą się zgodne z prawdą, usłyszy zarzut prania brudnych pieniędzy.
10 tysięcy euro
W tym miejscu warto przypomnieć, iż Polak nie został zatrzymany z racji nadmiaru gotówki. Jak wskazują Holendrzy, jej można przewieźć w strefie EU tyle, ile się chce. Należy jednak pamiętać, iż kwoty powyżej 10 tysięcy euro powinny być zgłoszone z wyprzedzeniem. Nasz rodak tego zaś nie zrobił. Holandia zaś zwraca bardzo dużą uwagę na przepływy gotówki, by walczyć z narkobiznesem czy też finansowaniem terroryzmu.
Źródło: Wydarzenia.interia.pl
Źródło: Ad.nl