Polak za kierownicą tira taranuje osobówkę w Halsteren

W Bredzie kończył się proces w sprawie 53-letniego, polskiego kierowcy tira. Mężczyzna ten w 2017 roku staranował swoją ciężarówką samochód osobowy. Powodem wypadku było zignorowanie czerwonego światła na skrzyżowaniu. Jaki wyrok usłyszy nasz rodak?

Do wypadku doszło w 2017 roku w Halsteren. Wtedy to nasz kierowca prowadząc ciężarówkę nie zatrzymał się, gdy na skrzyżowaniu paliło się czerwone światło. W efekcie kilkunastotonowy pojazd uderzył w prawidłowo jadący z prawej strony samochód osobowy. W efekcie kierujący nim Holender został dość poważnie ranny. Mężczyzna przeżył, ale miał osiem połamanych żeber, cztery stłuczone, zapadnięte, przebite płuco i uszkodzony mostek.

 

Jak doszło do wypadku?

Jak pokazało dochodzenie, nasz rodak prowadził tira drogą De Eendrachtweg w Halsteren. Jego maszyna z ładunkiem ogórków była w drodze na aukcję w Rotterdamie, gdy wczesnym rankiem 8 września 2017 r. doszło do kolizji. Polak już niejednokrotnie jechał z tego typu ładunkiem na aukcję, na wybrzeże. Tego jednak feralnego dnia musiał nieco zmienić trasę z racji dość poważnych robót na zwykle uczęszczanym przez niego odcinku. Nowa trasa zakładała przejazd przez skrzyżowanie, rozjazd z A4. Będąc tam, na sygnalizacji świetlnej, na pasach po prawej stronie było zielone, tak też jechał kierowca. Tirowiec dopiero w ostatniej chwili zorientował się, że musi jechać prosto w kierunku Rotterdamu. Zmienił więc pas z jazdy na prawo na wprost. Nad nim jednak sygnalizator palił się na czerwono. Tir wjechał na czerwonym. Jak mówi kierowca, zanim zrozumiał co się stało, było za późno. Nie zdążył wystarczająco szybko zahamować.

Linia obrony

53-latkowi grozi nawet kara roku więzienia w zawieszeniu. Prawnik Polaka wskazuje jednak, iż mężczyzna nie złamał przepisów z premedytacją. Spojrzał po prostu na zły sygnalizator. Gdy zaś zorientował się, że popełnił błąd, było już za późno. Kilkunastotonowa ciężarówka nie jest bowiem w stanie zatrzymać się w miejscu, o czym boleśnie przekonał się kierowca samochodu osobowego. Ponadto adwokat zauważa, iż kara związana z odebraniem prawa jazdy na rok lub jakikolwiek inny okres czasu również jest niewspółmiernie wysoka. Nasz rodak ma bowiem czysty rejestr karny. Mężczyzna nie miał konfliktu z prawem ani żadnych poważnych wykroczeń, a decyzja o zabraniu uprawnień będzie wiązać się dodatkowo z niechybną utratą pracy, karą de facto dodatkową, poza prawną sankcją dla mężczyzny. Z tego też względu obrońca wnosi, by sąd nałożył tylko na kierowcę karę grzywny.

 

Prokurator pod wrażeniem

W całej tej sprawie również oskarżyciel ma bardzo dobre zdanie o Polaku. Zauważa on bowiem iż 53-latek nie tylko od razu przyznał się do tego, co zrobił, nie szukając wymówek, ale również wyraził szczerą, nieudawaną skruchę. Ponadto tirowiec, gdy tylko to było możliwe, odwiedził swoją ofiarę w szpitalu, by ją przeprosić. Z tego też względu prokurator przychylił się niejako do prośby obrony i domaga się dla Polaka 160 godzin prac społecznych i warunkowego odebrania prawa jazdy na okres jednego roku. Czy jednak sąd również zdecyduje się tak łagodnie potraktować Polaka? Przekonamy się 30 czerwca.