Polak tygodniami cierpiał w swoim samochodzie

Polak cierpiał w samochodzie

Historia ta zaczyna się jak wiele innych. Nasz rodak wsiada w swój samochód i jedzie do pracy do Holandii. Z czasem jednak traci zatrudnienie i dach nad głową. Jedynie co mu pozostaje to auto, które staje się domem. Człowiek taki w Holandii znajduje się poza nawiasem społeczeństwa, zapomniany i porzucony przez służby społeczne. W Arnhem, gdyby nie pomoc dobrych ludzi, Polak, którego spotkał taki los, najprawdopodobniej zmarłby we własnym samochodzie, nie doczekawszy pomocy.

Dwa tygodnie

Około dwóch tygodni temu na parkingu przed centrum handlowym w Schuytgraaf, w Arnhem zaparkował czarny peugeot 407 na naszych, rodzimych tablicach rejestracyjnych. Jego kierowca nie przyjechał jednak na zakupy. Auto stało jeden dzień, potem drugi. Okoliczni mieszkańcy byli coraz bardziej podejrzliwi aż w końcu dotarło do nich, z kim mają do czynienia. W samochodzie mieszkał migrant z Polski, który stracił pracę, a zarazem i dach nad głową.
Początkowo wszystko było dobrze, o ile można tak powiedzieć o bezrobociu i bezdomności. Szybko jednak coś nie tak zaczęło dziać się z przybyszem. Mężczyzna zaczął podupadać na zdrowiu. Lokalna społeczność wspominała, iż człowiek ten z każdym dniem słabł. Niektórzy starali się mu pomóc, przynosząc wodę, czy jedzenie. Stan Polaka jednak z każdą dobą się pogarszał.

Status quo

Tak trwała ta swoista równowaga. Ludzie patrzyli na cierpienia mężczyzny z boku, kojąc sumienie ewentualną butelką wody czy kanapką zaniesioną obcokrajowcowi. Wszystko to być może skończyłoby się tym, iż pewnego dnia Polaka znaleziono by martwego w pojeździe, gdyby nie działania mieszkającej w tamtej dzielnicy Sonji Vlaanderen, która przerwała zmowę obojętności i zwróciła uwagę na los migranta w mediach społecznościowych. Wiele wskazuje, iż dzięki temu w poniedziałkowe popołudnie na parkingu pojawiła się karetka, która zabrała Polaka do szpitala.

 

Ciężki stan

Medycy po wstępnych oględzinach stanu zdrowia Polaka zadecydowali, iż niezbędna jest hospitalizacja. Mężczyzna bowiem źle wyglądał, wył z bólu, kaszlał i odkrztuszał flegmę. Miał się również uskarżać na potężny ból w płucach. Pomimo tego Polak przed przewiezieniem do szpitala był jeszcze w stanie podziękować za pośrednictwem tłumaczki wszystkim, którzy starali się mu pomóc, uważał to za niezmiernie miłe.

 

Wyjdzie ze szpitala i co

Dalsze rozmowy z tłumaczem potwierdziły przypuszczenia. Mieszkaniec samochodu stracił kilka tygodni temu pracę. Pojawiło się więc pytanie co zrobić z nim dalej? Lokalna policja stwierdziła, iż od kilku dni wiedziała o Polaku, obserwowali go, ale nie mogli za bardzo nic zrobić. Nie łamał on rażąco prawa. Jedyne co rzucało się w oczy to duże ilości pustych butelek po winie w samochodzie, co świadczyło o tym, iż obcokrajowiec nadużywał alkoholu. Nie prowadził jednak pod wpływem ani nie zaczepiał ludzi, będąc upojony alkoholem. W efekcie obawiano się, iż Polak po wyjściu ze szpitala znów wróci do samochodu. Dlatego też zdecydowano się, by naszego rodaka nie tylko zawieść do szpitala Rijnstate, ale także przekazać jego sprawę fundacji Barka w Holandii, której pracownicy mają pomóc mężczyźnie w powrocie do ojczyzny.