Polak szaleje w Westerscheldetunnel

Polak szaleje w Westerscheldetunnel

Znów jest głośno o Polakach w Holandii, a właściwie o jednym naszym 41-letnim rodaku. Mężczyzna dał się poznać w najgorszy możliwy sposób. W sobotni poranek wjechał do zachodniej nitki Westerscheldetunnel z prędkością bliską 150 kilometrów na godzinę i prawie zderzył się ze ścianą konstrukcji. Gdy pirata drogowego zatrzymała policja, okazało się, iż przybysz ze wschodu Europy nie ma prawa jazdy, ale za to ma zdecydowanie zbyt dużo promili we krwi.

Westerscheldetunnel

Westerscheldetunnel to jeden z tuneli drogowych w Królestwie Niderlandów biegnący pod estuarium (ujściem) Skaldy, od Ellewoutsdijk do Terneuzen. W tunelu znajduje się droga krajowa N62 posiadająca dwa pasy ruchu w każdą stronę. Długość całkowita konstrukcji sięgająca 6,6 kilometrów, co czyni z niej najdłuższy tunel drogowy w Holandii. Droga ta otwarta dla ruchu w marcu 2003 roku jest jednym z niewielu odcinków w krainie tulipanów z płatnym przejazdem. Maksymalna prędkość zaś pod ziemią wynosi 100 kilometrów na godzinne.

Wyścig przed wyścigiem

Szalejącego kierowcę dostrzegł patrol policji na motocyklach, który udawał się w drogę na wyścig kolarski Zeeuws-Vlaanderen. Owo dostrzeżenie było można by rzec nad wyraz oczywiste. Polak wykonał ostry manewr i wyprzedził ich z prawej strony, po czym szybko się oddalił. Policjanci nie mieli złudzeń, iż mężczyzna jedzie zdecydowanie zbyt szybko. Dokładniejsze badania wkrótce potwierdziły ich podejrzenia. Samochód poruszał się z prędkością 150 kilometrów na godzinę. Oficerowie ruszyli w pościg.

Ten na szczęście nie trał zbyt długo. Takie „zabawy” bowiem w tunelu znajdującym się kilka metrów pod ziemią byłyby bardzo niebezpieczne. Mężczyzna, widząc ścigających go stróżów prawa, zdecydował się nie stawiać oporu i zatrzymał swój pojazd.
Policjanci wylegitymowali go, co pozwoliło poznać jego pochodzenie. Funkcjonariusze wykonali również badanie alkomatem. Wynik wykazał 930 µg/l, czyli prawie 1,95 promila alkoholu we krwi. W tej sytuacji nie było mowy o dalszej jeździe. Policjanci chcieli zabrać 41-latkowi prawo jazdy. Okazało się to jednak niemożliwe. Przybysz znad Wisły nie miał prawa jazdy. To zostało mu odebrane. Kiedy? Być może podczas wcześniejszego zatrzymania. W policyjnej kartotece widniał bowiem zapis o zatrzymaniu z listopada ubiegłego roku, kiedy to Polak wydmuchał 1100 µg/l, czyli 2,3 promila.

 

Pusty portfel

W efekcie Polak otrzymał mandat za jazdę bez prawa jazdy, przekroczenie prędkości i jazdę pod wpływem alkoholu. Dopuszczalny bowiem limit dla doświadczonego kierowcy to 0,5 promila.
W przypadku tak dużego przekroczenia norm i recydywy Polak nie tylko będzie musiał zapłacić mandat, ale najpewniej stanie również przed sądem. Ten zaś może orzec kilkuletnią utratę prawa jazdy, prace społeczne, wysokie grzywny czy nawet karę więzienia.

 

 

Źródło:  Ad.nl