Polak okrada kościół i podpala kamiennicę

Sąd wydał wyrok w sprawie zabójcy z Albert Heijn

Polak, włóczęga stanął przed sądem w Bredzie za eskapadę, jaką urządził sobie 29 grudnia ubiegłego roku. Prokuratura domaga się 3 lat pozbawienia wolności dla mężczyzny, który w zaledwie 24-godzinny włamał się do kościoła i podpalił okoliczny dom, powodując, iż mieszkańcy musieli uciekać ze swoich mieszkań w ciemną zimową noc.

Polak przed sądem

W poniedziałek przed niderlandzkim sądem stanął 36-latek z Polski. Mężczyzna nie był jednak zbyt rozmowny. Jak stwierdził, odpowiadając na pytania stron oraz sędziego, nie pamięta zbyt wiele z tej feralnej nocy. Niepamięć ta nie jest jednak dla prokuratora żadną okolicznością łagodzącą. Oskarżyciel wylicza więc wszystkie „dokonania” obcokrajowca.

 

Nasz rodak okrada kościół

Pierwszym wyczynem Polaka miało być włamanie do luterańskiego kościoła na Stadserf. Ze świątyni w nocy 29 grudnia skradziono mikrofon, dwa ręczniki oraz zdjęcie (najprawdopodobniej by sprzedać ramkę). Złodziej miał dostać się na teren świątyni od Veemarktstraat, przechodząc przez płot. Rabusia nie udało się schwytać na gorącym uczynku. Rysopis podejrzanego, jaki podali świadkowie, wskazywał wręcz uderzające podobieństwo do naszego rodaka zatrzymanego później tej samej nocy.

 

Podpalenie i wandalizm

To nie był jednak jedyny wyczyn Polaka. Mężczyzna miał również wybić okno Yoghurt Barn, a następnie w tym samym budynku rozpalić ogień na ostatnim piętrze. Budynek opuścił przez dach. Rozbił również świetlik na Molenstraat, by wejść do następnego. Ogień został na szczęście w porę zauważony i policji oraz strażakom w porę udało się ewakuować śpiących mieszkańców i nikomu nic się nie stało. Polaka złapano na 2 piętrze sąsiedniego budynku Molenstraat, gdy próbował najprawdopodobniej wrócić na ulicę.

 

Polak przesiedzi trzy lata?

Prokuratura podczas rozprawy nie dawała za wygraną, naciskając na Polaka. W końcu na pytanie, dlaczego dokonał podpalenia i włamania, oskarżony stwierdził, iż był to zbieg okoliczności. Oskarżyciel łączy 36-latka także z serią przestępstw w Almere. Nie ma jednak na to niezbitych dowodów. Sąd podejrzewał, iż sądzony może być chory psychicznie. Został on więc wysłany przez wymiar sprawiedliwości na badanie. Polak odmówił jednak współpracy z psychiatrą. Nie można więc zaprzeczyć ani potwierdzić tej tezy.

Prokurator, traktując go jednak jako osobę poczytalną, za narażenie zdrowia i życia śpiących mieszkańców Veemarktstraat domaga się 3 lat więzienia.

Wyrok w sprawie zapadnie za dwa tygodnie.