Polak kradnie, Holender idzie siedzieć

Polak oskarżony o usiłowanie zabójstwa

W listopadzie ubiegłego roku w Westland 4 plantacje padły ofiarą kradzieży. W serii włamań przestępcy ukradli z nich wiele narzędzi. W proceder ten miał być zamieszany między innymi Polak i Marokańczyk. Jedynym zaś na chwilę obecną pociągniętym do odpowiedzialności jest Holender. On jednak zapiera się, iż był tylko w złym miejscu o złym czasie.

Seria włamań

6 listopada doszło do 4 włamań. Celem rabusiów były elektronarzędzia, jakie można znaleźć w szklarniach. Akcja złodziejaszków zaczęła się o 3 nad ranem w garażu na Erasmusweg, w Hadze. To stamtąd odjechała biała furgonetka złodziei, która później nawiedziła szkółki przy 's-Gravenzande, Honselersdijk i Hoek van Holland. Skąd to wiadomo? Trasę pojazdu odczytano z nawigacji, która znajdowała się wewnątrz auta. Miejsca i godziny postojów samochodu doskonale pokrywały się z miejscami włamań. Złodzieje po prostu zapomnieli o nowoczesnej technice i nie wyłączyli systemu lokalizacji.

Krew

Jak jednak namierzono Holendra i postawiono go przed sądem? Okazało się, iż rabusie nie byli zbyt uważni w tym co robią. Podczas ich drugiego postoju w 's-Gravenzande dochodzi do wypadku. Złodzieje kradną wiertarkę udarową, spawarkę i inne narzędzia, ale pozostawiają na miejscu ślady krwi.  Te zaś postanowili skrzętnie zabezpieczyć i przebadać policyjni technicy. Wyniki testów DNA wykazały, iż krople te należały do 39-Najdet’a T. W efekcie do drzwi mężczyzny zapukała policja, a on sam trafił do aresztu.

Nie byłem złodziejem

Podczas rozprawy zatrzymany kategorycznie nie przyznawał się do winy. Stwierdził, iż miał po prostu pecha znaleźć się w złym miejscu o złym czasie. 39-latek zeznał, iż widział dwóch mężczyzn, którzy pakowali sprzęty do białego vana. T. chciał ich zatrzymać, wdał się z nimi w kłótnie, która to przerodziła się w walkę. To przez nią znaleziono krew w okolicy miejsca przestępstwa. Co było dalej, gdzie pojechała ciężarówka, tego Holender nie pamięta, ponieważ był rzekomo pod wpływem alkoholu i narkotyków.

 

Wątpliwości

Podejrzany i jego prawnik uważają, że oficerowie pośpieszyli się z aresztowanie, iż doszło do profilowania. Funkcjonariusze mieli bowiem rozpoznać w niewyraźnych nagranych kamer monitoringu charakterystyczną brodę zatrzymanego.  To zaś, wraz z grubą już kartoteką w rejestrze karnym i śladami krwi, sprawiło, że wylądował on na ławie oskarżonych zamiast na miejscu dla świadków. Jak sam wskazuje, zna się na tym fachu i gdyby sam szedł na szaber, założyłby rękawiczki, a nie dał się pocharatać.

 

Prokurator

Prokuratura uważa, iż jest to interesująca i szlachetna historia, w której to były przestępca staje w obronie prawa, ale nie wierzy w ani jedno słowo oskarżonego. W efekcie domaga się dla niego 15 miesięcy więzienia i 5300 euro odszkodowania dla przedsiębiorców. Wszystko nie składa się bowiem w jedną całość. Wystarczy bowiem spojrzeć na „egzotyczny” duet Marokańczyka i Polaka. Czyżby złodzieje musieli porozumiewać się po angielsku, no i dlaczego padło akurat na nacje, które mają najgorszą reputację w Niderlandach?
Obrona domaga się zaś uniewinnienia, wskazując, iż gdyby 39-latek był złodziejem, to jego krew powinna pojawić się w pojeździe lub na miejscach późniejszych włamań. Tam jej jednak nie było. Jak do sprawy podejdzie sąd? Wyrok zapadnie 26 maja.