Polak jednak nie był ścigany
Sprawa usiłowania zabójstwa Petera R. de Vriesa nie schodzi z czołówek holenderskich dzienników. Nie ma się zresztą czemu dziwić. Każdy dzień przynosi nowe informacje w sprawie. Kolejne nowiny dotyczą polskiego kierowcy zamachowca. Okazuje się, iż mężczyzna ten wcale nie był tak zły jak wcześniej sądzono.
UPDATE: Peter R de Vries nie żyje. Zmarł w wyniku obrażeń spowodowanych zamachem na swoje życie w dniu 6 lipca 2021. O współudział w zabójstwie na holenderskiego dziennikarza śledczego podejrzewany jest 35 letni Polak z Maurik. Zarzuty wobec Polaka nie zostały jeszcze zmienione, jednak wszystko wskazuje na to, że 35 latek będzie sądzony za współudział w zabójstwie, za co grozi do dożywocia włącznie.
Kilka dni temu Głos Polski jak i redakcje holenderskich oraz polskich mediów informowały, że 35-latek biorący udział w zamachu na dziennikarza śledczego był już poszukiwany przez policję nad Wisłą. Informację tę mieli również posiadać holenderscy oficerowie, którzy aresztowali mężczyznę na kilka dni przed zamachem. Polak wyszedł jednak z aresztu po kilku godzinach, ponieważ okazało się, iż śledczy nie znaleźli dowodów świadczących przeciw niemu w prowadzonej, innej sprawie.
Zarzuty w stronę policji
Sytuacja ta spowodowała, iż wielu Holendrów miało zarzuty do organów ścigania. Jak można bowiem wypuścić człowieka, który ścigany jest Europejskim Nakazem Aresztowania. Czyżby doszło do zaniedbania? Czyżby nikomu nie chciało się sprawdzić danych obcokrajowca w systemie? Policja nie odpowiadała jednak na te pytania, zasłaniając się tajemnicą śledztwa.
List gończy
W środę okazało się jednak, iż holenderscy stróże prawa nie mogli zatrzymać Polaka, ponieważ nie mieli do tego podstaw. Informacje o tym jakoby nasz rodak był poszukiwany listem gończym, wystosowały media w naszym kraju. Wskazywały, iż Kamil E. to poszukiwany recydywista, o czym wiedzą Holendrzy. Sęk w tym, iż nie było to prawdą.
Sprostowanie
Do sprawy odniosła się w końcu polska policja. Przedstawiła ona oficjalne stanowisko, w którym wskazała, iż media poszły o krok za daleko. Za E. nie został wysłany Europejski Nakaz Aresztowania, ponieważ nie było ku temu powodów. Funkcjonariusze w naszym kraju nie wiedzą bowiem nic o przestępstwach 35-latka, jakie rzekomo miał popełnić. W policyjnej bazie danych, przy jego nazwisku, widnieje jedynie kilka niegroźnych wykroczeń drogowych. Za nie zaś Kamil E. był karany mandatami, a nie sądem, aresztem i więzieniem.
Zwolnienie
Policja w Holandii wpisała więc do systemu dane o naszym rodaku, gdy zatrzymano go tydzień przed zamachem pod zarzutem gróźb z użyciem broni palnej. Miał on jednak czystą kartotekę, nie licząc drobnych wykroczeń mandatowych. W tej sytuacji, z racji braku dowodów co do wspomnianych gróźb, został on zwolniony przez policję.
Zmiana kwalifikacji czynu
Sytuacja ta stawia więc naszego rodaka w nieco lepszym świetle. Nie jest on bowiem recydywistą. Problem jednak, iż zbyt dużo mu to nie pomoże. Wszystko dlatego, że 64-letni Peter R. de Vries zmarł dziś z racji odniesionych obrażeń. To zaś niejako z automatu zmienia kwalifikację prawną czynu. Prokuratura może teraz oskarżyć Polaka o współudział w morderstwie z zimną krwią. Za to zaś nasz rodak może spędzić za kratami nawet 25 lat, mimo iż to on nie pociągnął za spust.