Polak „dojechał” do szpitala psychiatrycznego z prędkością 180km/h
Nasz rodak, 24-letni Kamil W. szalejący 9 lutego na autostradzie A12 swoim wyczynem dojechał nie do aresztu, ale do zakładu psychiatrycznego, w którym ma spędzić co najmniej rok.
9 lutego tego roku policja zatrzymała Polaka na Utrechtsebaan, w Hadze. Był to koniec długiego policyjnego pościgu prowadzonego na autostradzie A12. Nasz rodak jechał z prędkością dochodzącą do 180 km na godzinę, a podczas ucieczki uszkodził dwa przypadkowe pojazdy i próbował staranować radiowóz.
Pościg
24-latek rozpoczął swoją podróż w Mönchen Gladbach (Niemcy) i jechał do Holandii. Od samego początku zachowywał się niebezpiecznie, toteż informacje o kierowcy czarnego Volkswagena trafiły do komendy przy autostradzie. Początkowo próbował go zatrzymać cywilny radiowóz, ale jego załodze się to nie udało. Gdy zaś do akcji włączyły się oznakowane maszyny, mężczyzna jak już pisaliśmy, próbował je staranować. Gdy funkcjonariusze zrównali się z nim na drodze, ten nagle dał po hamulcach i skręcił. Wyglądało to tak, jakby chciał uderzyć w bok jadącego obok radiowozu, do kolizji na szczęście nie doszło.
W końcu jednak udało się zatrzymać szaleńca. Funkcjonariusze myśleli początkowo, że nasz rodak jest pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Dokładne badania krwi wykazały jednak, że był on w 100% "czysty". Co więc było przyczyną tak szaleńczej jazdy?
Polak zamiast mandatu za zbyt szybką jazdę zostaje wysłany na leczenie psychiatryczne.
Mężczyzna został aresztowany. Wtedy też poddano go badaniom psychiatrycznym. Lekarze po kontakcie z Polakiem stwierdzili, iż mógł on mieć ataki psychotyczne. To przez nie jechał jak osoba szalona, niepoczytalna, którą wtedy zresztą był. Podczas rozmów z psychiatrami mężczyzna miał powiedzieć, że faktycznie spowodował wypadek, ale nie chciał nikomu robić krzywdy i nikomu nie groził.
Proces
W toczącym się obecnie procesie sąd stwierdził, na podstawie informacji zebranych podczas obserwacji, że Polaka nie można ukarać za to, co zrobił. Był wtedy bowiem niepoczytalny. Sąd skłania się więc do tego, by zamiast kary więzienia skierować Kamila W. na roczne leczenie psychiatryczne. Na chwile obecną wymiar sprawiedliwości nie precyzuje, czy chodzi tu o zakład zamknięty, półotwarty czy otwarty, do którego 24-latek będzie uczęszczać tylko na same leczenie. Ponadto prokuratura domaga się, by człowiek ten stracił prawo jazdy na okres trzech lat. Obrońca Polaka nie sprzeciwia się skierowaniu na leczenie, uważa jednak, że trzyletni zakaz prowadzenia pojazdu jest zbyt wysoki. Proponuje jego zmniejszenie do okresu półtora roku.