Polacy mile widziani, ale…

Praktycznie każdy Holender powie, że przy obecnej sytuacji w kraju pracownicy z Polski są niezbędni do otrzymania stałego wzrostu niderlandzkiej gospodarki. Holendrzy witają więc naszych rodaków z otwartymi rękami, ale…


Holenderski dobrobyt

Holandia w ostatnich latach wyszła z kryzysu i nadrabia zaległości w szalonym wręcz tempie. Gospodarka szybko się rozwija, a jej branże takie jak budownictwo, czy rolnictwo ciągle potrzebują nowych pracowników. Pracowników, których w Holandii najzwyczajniej brakuje. Bezrobocie spadło już do najniższych w historii 3% i nie już praktycznie komu pracować. Dlatego od pewnego czasu, by utrzymać stały wzrost, holenderscy przedsiębiorcy muszą pomagać sobie pracownikami spoza Niderlandów. Najczęściej sięgają po Polaków, których potrzebują, mówiąc delikatnie, w ilościach hurtowych. Polacy, Czesi, Rumuni czy Bułgarzy są więc potrzebni, ale…

Jesteście kochani, ale nie tutaj

Holendrzy mają dość pokrętną logikę. Wiedzą, że potrzebują pracowników z zagranicy i chętnie godzą się na ich przyjazd, ale zapominają, iż ludzie Ci muszą gdzieś mieszkać. Dla wielu z nich byłoby najlepiej, gdyby pracowali 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu i nie wychodzili z terenu firmy. W przeciwnym razie sytuacja wygląda najczęściej tak: „Bardzo się cieszymy, że będziecie dla nas pracować, ale czy nie możecie mieszkać gdzieś indziej”. Prowadzi to do wielu z jednej strony komicznych, z drugiej strony bardzo trudnych dla przedsiębiorców, pośredników, jak i oczywiście samym pracowników sytuacji.

Poeldijk

Doskonale witać to na przykładzie miasteczka Poeldijk. Tam w dzielnicy Arckelweg, władze gminy Westland, na której znajduje się to urokliwe miasto, postanowiły wyznaczyć teren na budowę hotelu dla emigrantów, głównie z Polski. Pomysł ten bardzo nie spodobał się lokalnym mieszkańcom. Bardzo szybko samorządowcy otrzymali petycję, w której ponad 1000 osób wyraża swoją niepochlebną opinię na temat tego pomysłu. Co ciekawe warto wspomnieć, iż w dzielnicy tej, w sąsiedztwie planowanego hotelu, nie znalazłoby się więcej niż 10 domów jednorodzinnych. Przeciwko tej lokacji protestują bowiem nie tylko okoliczni mieszkańcy, a nawet lokalne klubu sportowe, które mają w okolicy swoje boiska. Nikt nie chce, by w jego okolicy zamieszkało 100 Polaków.

Holędrzy wręcz kochają polskich pracowników, jeśli tylko mieszkaja daleko od nich.

Wieczorne wiadomości

Taka sytuacja to nie tylko domena Poeldijk, ale każdego miasta i miasteczka, w którym mają powstać budynki mieszkalne dla emigrantów. Gdy tylko gmina lub lokalny inwestor, pośrednik pracy informuje o planach stworzenia takiego hotelu, od razu pojawiają się pytania: „Dlaczego tu?”, „Nie można by dalej”, „może tam na odludziu”, „A dlaczego nie mogą mieszkać na terenie samego przedsiębiorstwa”. Wszystko to spowodowane jest w dużej mierze złą sławą naszych rodaków. Media na całym świecie, także w Holandii wyznają zasadę „Zła wiadomość, to dobra wiadomość”. Nie usłyszymy więc, że Polacy pomagają rozwijać się lokalnej społeczności, zwiększają obrót małych sklepików, czy tworzą polskie wieczory, na których można spróbować potraw znad Wisły. Zamiast tego w wieczornych wiadomościach i na pierwszych stronach lokalnych gazet pojawiają się informacje o pijanych Polakach, złodziejach samochodów czy bezdomnych. Wszystko to buduje obraz naszego rodaka jako doskonałego pracownika, który jednak jak tylko skończy „szychtę”, idzie w miasto pić i rozrabiać.

Nie ma więc czemu się dziwić.

Światełko w tunelu

Wedle jednak firm pośrednictwa pracy, które ściągają pracowników między innymi z Polski, coś się w ostatnim czasie zmieniło na plus. Paradoksalnie jest to również sukces mediów w Holandii, które często pokazywały, w jakich warunkach mieszkają nasi rodacy. To zaś uderzyło w samych Holendrów, którzy uważać się za dumny i cywilizowany naród niemogcy pozwolić, by ktoś kto pracuje na ich dobrobyt mieszkał, jak niewolnik na plantacji bawełny. Dlatego wszyscy, gminy i ich mieszkańcy zgadzają się, że trzeba budować nowe domy, hotele dla emigrantów, grunt jednak by nie tutaj.