Podwójne standardy władz w Holandii

Uduszenie czarnoskórego obywatela przez policjanta w Stanach Zjednoczonych spowodowało, iż przez cały świat przelewa się fala protestów przeciwko brutalności policji. Demonstracja solidarności z Amerykanami w Amsterdamie, oprócz wyrazów współczucia rodzinie ofiary, pokazały dobitnie, jak w Holandii łatwo jest o podwójne standardy i istnienie równych i równiejszych.

Interwencja policji, która doprowadziła do uduszenia Afroamerykanina za oceanem, spowodowała potężną falę protestów na całym świecie. Demonstracje, jak można było się domyśleć, najtragiczniejszy obrót przybrały w USA. Tam, pod szyldem protestów, dochodzi do grabieży sklepów i aktów wandalizmu, a nawet zabójstw. Płoną samochody i domy, sklepy są okradane dosłownie ze wszystkiego, ludzie tracą ciężko wypracowany dorobek życia.

Europą również wstrząsnęły te wydarzenia. Na szczęście na starym kontynencie ludzie bardziej powstrzymują emocje. Nie dochodzi do aktów przemocy, napadów czy rabunków. W wielu miastach miały jednak miejsce akcje poparcia czy demonstracje. Jedną z nich urządzono w poniedziałek w Amsterdamie.

Pokojowa demonstracja

Protest w Amsterdamie to efekt wspólnego działania kilku organizacji równościowych i antyrasistowskich. Grupy te zapowiedziały w niedzielę, iż na wzór innych europejskich stolic oni również chcą zorganizować protest przeciwko brutalności policji w USA i Holandii. Wydawać by się mogło, iż jeden dzień to zbyt mało czasu, by zorganizować dużą manifestację. Nic jednak bardziej mylnego. W dobie mediów społecznościowych wiadomość o wydarzeniu bardzo szybko rozeszła się wśród tysięcy młodych ludzi. W efekcie w poniedziałek na Dam Square w Amsterdamie zebrało się ponad 5000 demonstrantów. Ludzie ci mieli ze sobą transparenty, na których można było przeczytać hasła zarówno związane z sytuacją w USA, np. „czarne życie ma znaczenie”, jak i dotyczące miejscowych przejawów rasizmu. Pojawił się nawet niezawodny „Czarny Piotruś” z pochodu Św. Mikołaja, który od wielu lat dzieli Holendrów. Oprócz tego na transparentach widniały slogany nawołujące do zaprzestania używania przemocy przez policję. Cała demonstracja miała pokojowy charakter. Obeszło się bez incydentów, a po zakończonym wydarzeniu ludzie rozeszli się do domów.

Smród jednak pozostał

Poniedziałkowy wieczór i wtorek minął jednak pod kątem politycznego rozrachunku za protest. Jak się bowiem okazało, wydarzenie mające promować równość doskonale ujawniło, że w Królestwie Niderlandów istnieją podwójne standardy. To właśnie je bardzo mocno wytykali burmistrzowi Amsterdamu politycy.

Wszystko tyczy się ilość zebranych. Organizacje porozumiały się z samorządem w kwestii zgromadzenia. Było ono więc legalne. Problem jednak w tym, że twórcy mieli zapewnić bezpieczeństwo protestującym. Miało się ono opierać się na nakazie korzystania z maseczek i obowiązku zachowania odstępu od siebie rzędu co najmniej 1,5 metra. Jak łatwo się domyśleć maseczki pojawiały się na twarzach niektórych protestujących, ale bezpieczny dystans w tłumie mającym 5000 osób był niemożliwy do zachowania.

Pomimo jednak jawnego złamania zasad na ogromną skalę, policja nie interweniowała. Władze zaś pozwoliły samoistnie rozwiązać się demonstracji.

Podwójne standardy

To wzbudziło niechęć i krytykę polityków względem samorządowca. Wielu decydentów, jak i zwykłych obserwatorów uważa, że prawo powinno być takie same dla wszystkich. Policja zaledwie kilka dni temu rozgoniła i aresztowała demonstrantów w Hadze. Tam ludzie protestowali przeciw polityce władz i gmin z racji koronawirusa, kontestowali też 5G i szczepienia. Chociaż protestujący mieli również pozwolenie na wyrażanie swojej opinii, władze stwierdziły, że ludzie ci stoją zbyt blisko siebie. W efekcie aresztowano ponad 30 osób z małego kilkusetosobowego protestu. Femke Halsemy (burmistrz Amsterdamu), w 5000 tłumie nie widział zaś zagrożenie epidemiologicznego. Co więc to oznacza? Polityczni oponenci zarzucają burmistrzowi nieprzestrzeganie własnych zasad, obchodzenie prawa i narażenie tysięcy Holendrów na zakażenie COVID-19. Niektórzy uważają nawet, iż cały tłum powinien być obecnie poddany 2 tygodniowej kwarantannie na koszt burmistrza. Nikt nie krytykuje demonstracji, tylko bierność władzy.

Bardzo szybko pojawiły się jednak głosy z drugiej strony. Wskazują one, iż przytoczone wcześniej aresztowania to efekt protestów, które uderzały we władze i były dla niej niewygodne. Tu zaś policja nie interweniowała, bo decydenci nie mieli w tym interesu. W efekcie pokojowa demonstracja wywołała małą wojnę na niderlandzkiej scenie politycznej.