Pobór do holenderskiej armii w praktyce niemożliwy

Pobór do holenderskiej armii niemożliwy

Co kilka lat w Holandii wracają pomysły dotyczące przywrócenia zasadniczej służby wojskowej. Niektórzy chcą, by pobór nauczył młode pokolenie obowiązkowości i dyscypliny. Inni wskazują, iż w tych niepewnych czasach młodzi powinni wiedzieć, jak w razie czego obejść się z bronią. Jak zaś podchodzi do tego sama armia? Nikt nie mówi tego oficjalnie, dane jednak pokazują jedno. Wojsko nawet jakby chciało, to nie jest w stanie przeprowadzić poboru.

Bilet do wojska

W świetle holenderskich przepisów powołany może zostać każdy w wieku od 17 do 45 lat. Tyle teorii. W praktyce obowiązek tak zwanego stawiennictwa został zniesiony w maju 1997 roku. Nie oznacza to jednak końca powołań Każdy, kto skończy 17 lat (od 2020 roku również kobiety), otrzymuje wezwanie, ale nie ma obowiązku na nie odpowiedzieć. W Holandii jest bowiem armia zawodowa, a ów list wskazujący na odbycie służby jest bardziej zaproszeniem. Armia proponuje młodzieży dobrowolne, roczne zaangażowanie jako szkolenie i „haczyk”, dzięki któremu może młodzi ludzie złapią bakcyla do życia w mundurze.

 

Brak planów

Tak było jednak kiedyś. Czy po ataku Rosji na Ukrainę sytuacja się zmienia i władza rozważa wprowadzenie zasadniczej służby wojskowej? Nie. Królestwo Niderlandów nadal chce się opierać na armii zawodowej i międzynarodowych sojuszach. To wysoka jakość wyszkolenia i najnowocześniejsze technologie mają dawać jakość, a nie ilość siły żywej.

 

A gdyby tak

A gdyby jednak, czy nagle można by ściągnąć tysiące młodych ludzi, by ich szybko przeszkolić? Raczej nie. Obecnie niderlandzka armia ma już i tak duże braki kadrowe. Nie zawsze ma kim szkolić ochotników zgłaszających się na roczną służbę. Brak jest materiałów i zaplecza logistycznego. Raporty pokazują, iż gdyby nagle powołano 200 tysięcy młodych ludzi szybko zabrakłoby dla nich nie tylko instruktorów, ale i łózek w koszarach, sprzętu, oporządzenia, umundurowania i amunicji.

Na minus

To jednak nie wszystko. Taki nagły nadmiar poborowych doprowadziłby do upadku jakości armii. Ludzi tych trzeba by szkolić, ktoś musiałby nimi dowodzić. Zgrane jednostki należałoby rozbijać, przenosząc oficerów do nowych drużyn, kompanii itd. Ilość pogrzebałaby jakość.

 

Plany

Czy więc w Holandii nie ma planów mobilizacyjnych? Dyskusja ta wraca co kilka lat. Zawsze wskazywany jest scenariusz, w którym takie działania są brane pod uwagę z racji rosnącego napięcia międzynarodowego i potrzeby odstraszenia potencjalnego wroga. Sęk jednak w tym, iż jako narzędzie odstraszania działa artykuł 5 NATO. Oprócz tego Holandia ma też podpisane porozumienia z Niemcami i Belgią. Kraje te w razie zagrożenia Królestwa Niderlandów mają natychmiast rozpocząć mobilizację i przyjść Holandii z pomocą.

W efekcie więc w kamasze w krainie tulipanów nikt nie pójdzie, jeśli nie będzie tego chciał.

Źródło:  AD.nl