Pizzernia, pożar i bohaterscy Polacy

W niedzielę rano służby ratunkowe wezwano do pożaru Grillroom Shalom w De Lier. Sytuacja, jaką zastali strażacy byłaby znacznie gorsza, gdyby nie to, że obok mieszkali Polacy. To oni jako pierwsi zaczęli walczyć z ogniem. Te najnowsze informacje z Holandii potwierdzają strażacy i właściciel lokalu, mówiąc, że nasi rodacy spisali się na medal. 

W niedzielny poranek straż pożarna dostała wezwanie do jednego z lokali gastronomicznych w De Lier. Dyżurny słysząc o pożarze restauracji znajdującej się w bezpośrednim sąsiedztwie domów mieszkalnych, wysłał do akcji jednostki z okolicznych miejscowości. Na miejscu okazało się jednak, że sytuacja wcale nie jest tak tragiczna, jak na początku się wydawało. Wszystko dzięki sąsiadom. Gdy jedni dzwonili z informacją pod numer 112, mieszkający nieopodal Polacy ruszyli z pomocą. Nasi rodacy nie czekali na straż pożarną i sami zaczęli gasić pożar, nie dopuszczając do jego zbytniego rozprzestrzenienia się. Wiele wskazuje, że dzięki temu i szybkiej akcji strażaków ogień udało się powstrzymać, zanim rozprzestrzenił się na całą restaurację i sąsiadujące mieszkania.

Całe zajście krótko, ale treściwie skomentował właściciel restauracji: „Zawdzięczam moim sąsiadom, to że nadal mam firmę”. Wkrótce jednak radość gospodarza zmieniła się w niepokój i smutek.

Podplenie

Nowe informacje z Holandii dotyczące pożaru pokazują, że to, co się stało nie było wypadkiem. Policja i strażacy w poniedziałek przeprowadzili śledztwo, którego wynik był jednoznaczny – podpalenie. Śledczy znaleźli w budynku restauracji dwie kostki chodnikowe, które posłużyły, do wybicia szyby oraz pewną ilość łatwopalnej substancji. Właściciel nie ma jednak pojęcia, kto mógł dopuścić się takiego czynu. Jak sam mówi, nie ma wrogów. Restauracja jest zaś w rodzinie od prawie dwóch dekad i nigdy wcześniej nie było podobnych incydentów.

Ponure święta

Prowadzone przez policję dochodzenie i straty spowodowane pożarem doprowadziły do tego, iż lokal musi zostać zamknięty na jakiś czas. Cała sytuacja napawa więc goryczą właściciela. On, jak i jego rodzina, stracili bowiem źródło utrzymania przez samymi świętami. Knajpka będzie musiała być zamknięta przez co najmniej kilka dni, właśnie w okresie, gdy jest więcej gości niż zwykle. Gospodarz pomimo tego, co się stało, stara się jednak zachować szyk i w mediach społecznościowych przeprasza ludzi, że będzie musiał zamknąć lokal:

"Ze względu na dziwne tchórzostwo, próbę spalenia naszego lokalu jesteśmy niestety zmuszeni zamknąć dziś...

Badania nadal są w trakcie, a my mamy wiele do sprzątania, zanim znów będziemy mogli otworzyć.

Jeśli ktoś coś widział lub słyszał, to wszystkie wskazówki mile widziane! Zadzwoń pod numer 06-50610569 lub na policję, oczywiście. ? ?

P.S. Czy jedzenie nie jest dobre? Jesteś zły? Przyjdź i powiedz nam następnym razem, ładnie to rozwiązać ?"

 

Szukasz najnowszych informacji z Holandii? Odwiedź naszą stronę i sprawdź, co się dzieje w Niderlandach.