Piłka ważniejsza niż zdrowie w Tilburgu

Druga fala zachorowań na COVD-19 w Holandii. Lekarze biją na alarm, a tymczasem władze Tilburgu organizują imprezę plenerową w postaci wspólnego oglądania meczu Willem II Tilburg z Rangers FC w Lidze Europy. Policja, lekarze, jak i epidemiolodzy nie kryją zdumienia.

Przedstawiciele policji i BOA są zdumieni decyzją, jaką podjęły władze miasta, a która polegała na umożliwieniu setkom kibiców Willema II na oglądanie poczynań swojej drużyny w czwartkowy wieczór na placu w pobliżu stadionu piłkarskiego. W bardzo gorzkich słowach wypowiedział się w tej sprawie również rzecznik szpitala Elisabeth-TweeSteden, wskazując, iż jego pracownicy, niespełna kilometr dalej, każdego dnia walczą o życie zakażonych COVID-19. Starają się wyciągnąć ich z objęć choroby, a władze tak nonszalancko podchodzą do obostrzeń koronowych.

 

Pusty stadion w Tilburgu

Z powodu epidemii koronawirusa wszystkie mecze w Niderlandach odbywają się przy pustych trybunach. Ludzie mogą oglądać zmagania piłkarzy w domu lub też w restauracjach, przestrzegając tamtejszych wytycznych koronowych. Wielu z nich jednak uważa, iż oglądanie z kanapy w domu czy w kilkanaście osób w barze to nie to samo. Nie ma ducha wspólnoty, radosnego kibicowania, radości z wygranej czy opłakiwania przegranej.

W głos kibiców wsłuchały się niespodziewanie władze Tilburgu. Samorząd wyraził zgodę na zgromadzenie się tysiąca osób na placu w pobliżu kina Euroscoop. Działanie to zdaniem urzędników miało być pewnego rodzaju ruchem wyprzedzającym. Lokalni włodarze obawiali się, że i tak dojdzie w mieście do imprezy i zrzeszanie się ludzi z powodu meczu. Aby więc nie narażać mieszkańców na sankcje i nie angażować policji do rozpędzania zgromadzenia, postanowili zawczasu wydać na nie zgodę.

 

Świadoma decyzja

Burmistrz pytany przez praktycznie wszystkie holenderskie media o czwartkowe wydarzenie wskazuje, iż była to w pełni świadoma i przemyślana decyzja. „Jeśli na to nie pozwolisz, ryzykujesz, że kibice pojawią się w różnych miejscach w mieście. Zrzeszenie ich razem na jednym placu ułatwia kontrolę i egzekwowanie przepisów” – powiedział Theo Weterings.

Brak możliwości działania

Problem w tym, że jak zaznacza lokalna policja, egzekwowanie przepisów koronowych było niemożliwe. Nikt z kibiców nie zastosował się do obowiązkowego dystansu społecznego. Ludzi było tyle, iż na placu panował straszny tłok. Kibice stali razem, bawili się, niektórzy rzucali zabronione fajerwerki. Policja nie była w stanie nic zrobić, nie mogła bowiem siłą rozgonić legalnej imprezy. Funkcjonariusze mogli tylko z niepokojem patrzeć na grupę i liczyć, iż nie stanie się ona kolejnym ogniskiem COVID-19 w ich regionie.

 

Podwójne standardy

Działania samorządu mogą odcisnąć się również bardzo boleśnie na późniejszym egzekwowaniu obostrzeń koronowych w regionie. Jak bowiem teraz wymagać od ludzi przestrzegania odległości 1,5  metra i karać ludzi za jej brak, skoro raptem kilka dni wcześniej władze same wydały na jej brak pozwolenie. Czy więc kibice mogą więcej? To jedno z wielu pytań, które obecnie ciśnie się na usta obserwatorom tamtejszych wydarzeń.

Również minister Tamara van Ark, odpowiedzialna za opiekę medyczną i sport, mówi, że wydarzenia w Tilburgu są bardzo niepokojące. Rząd na chwilę obecną nie podejmuje jednak żadnych działań w tej sprawie.