Pies, miłośnik zwierząt i życzenie śmierci w męczarniach

Biznesmen i miłośnik zwierząt z Groningen od paru dni ma ewidentnie mieszane uczucia co do lokalnej społeczności. Z jednej strony cieszy się, że ludzie „uratowali” jego psa. Z drugiej jest nieco przerażony groźbami śmierci wystosowywanymi w jego stronę przez tamtejszych mieszkańców. Wszystko to z powodu jego nowego BMW i tego, iż siedział w nim pies. 

Kret psuje trawnik

George M. z Groningen w piątek miał ewidentnie dość kretów w swoim ogrodzie. Postanowił więc coś z tym zrobić. Zabrał więc swojego najwierniejszego przyjaciela, 7-letniego husky imieniem Jace i pojechał do sklepu budowlanego, by zakupić humanitarne pułapki na krety. Chodziło o to, by pozbyć się zwierząt tak, by nie zrobić im krzywdy. M. jest bowiem zdania, iż każde zwierzę zasługuje na życie i nie można więc ich zabijać z tak błahych powodów, jak choćby kopczyk ziemi na trawniku. Człowiek do sklepu idzie jednak sam. Psiak zostaje w pojeździe na parkingu. W markecie konsultacje z doradcą jednak się przedłużają.

 

Upał i pies w aucie

Pojazd, którym poruszał się George, przyciągał spojrzenia. Gdy zaś parkował zawsze znalazło się kilka osób, by podejść i podziwiać nowe złote, sportowe BMW i8. Tak też było i na parkingu przed sklepem. Przechodnie podchodząc jednak do auta, zauważyli straszny widok. W pojeździe, siedział zamknięty husky. Pies leżał na fotelu i się nie ruszał. Ludzie postanowili więc natychmiast zawiadomić policję. Jeśli bowiem na dworze było prawie 30 stopni, w środku temperatura musiała dochodzić do 40.

 

Policja

Gdy po ponad 20 minutach M. wraca do swojego pojazdu, już z oddali widzi policję przy swoim pojeździe. Za mundurowych, do właściciela, wyskakuje zaś jego pies. Wszystko było jasne. Ludzie zadzwonili na policje i komisyjnie zbili szybę, by ratować zwierzę. Wiadomość o psie, zamkniętym w rozpoznawalnym w okolicy samochodzie biznesmena, rozeszła się pocztą pantoflową.

 

Szczęśliwy pies w "lodówce"

Mężczyzna nie otrzymał jednak żadnej kary. Po funkcjonariuszach było zaś widać lekkie zmieszanie. M. nie miał nikomu za złe interwencji. Cieszył się nawet, iż ludzie zareagowali i nie byli obojętni na krzywdę zwierzęcia. Problem jednak w tym, iż żadna krzywda się nie działa. I8 to pojazd elektryczny, dlatego praktycznie bezgłośny. Do tego wnętrze jest niezwykle dobrze wytłumione. W efekcie do środka nie dochodzą dźwięki z zewnątrz. Niestety dźwięki z wnętrza również nie wydostają się na zewnątrz. Nikt więc nie słyszał, iż w aucie cały czas jest włączona klimatyzacja, która sprawiła, iż wielu ludzi z chęcią zamieniłoby się z psem na miejsce. O tym, iż w pojeździe jest jednak zimno, patrol przekonał się dopiero po zbiciu szyby. M. nie został więc ukarany i mógł spokojnie wrócić z czworonogiem do domu.

 

Groźby

Brak kartki – „chodzi klimatyzacja” sprawił nie tylko, iż biznesmen musi czekać na nową szybę. Od kilku dni jest uznawany za miejską czarną owcę i musi tłumaczyć ludziom, że kocha zwierzęta, a jego pies miał w pojeździe przyjemny chłód. Plotka i zła wiadomość rozeszła się bowiem bardzo szybko. Jej sprostowanie nie ma jednak takiej mocy przebicia. Z tego też względu M. jeszcze nie raz będzie wyzywany od najgorszych.