Oszustwo mieszkaniowe w 4 krokach – nie daj się nabrać

Oszustwo mieszkaniowe w 4 krokach – nie daj się nabrać

Od wielu lat Polacy jak i inni mieszkańcy zarobkowi padają ofiarami oszustw mieszkaniowych. Setki ludzi wpłaca tysiące euro zaliczek agencjom nieruchomości, które po otrzymaniu pieniędzy na konto nagle znikają, rozpływają się tak, jakby ich nigdy nie było. Policja walczy z tym procederem, ale wciąż pojawiają się nowi oszuści. Jak to możliwe? Wszystko dlatego, iż przekręt ten jest niezwykle prosty, tani i co najgorsze skuteczny. Wystarczą cztery kroki, by większość z nas dała się nabrać.

Uwaga

Poniższy materiał powstał w celach czysto informacyjnych, by pokazać naszym czytelnikom, iż oszustwo mieszkaniowe to nie wymysł mafii, a zwykłych, drobnych przestępców. Sytuacja ta może więc spotkać dosłownie każdego. Oferty zaś zbyt piękne, by były prawdziwe, zwykle okazują się właśnie nieprawdziwe, a firma je oferująca znika wraz z naszymi pieniędzmi.

 

Osoba prywatna, a biuro nieruchomości

Na łamach naszej strony już wielokrotnie uczulaliśmy państwa na super oferty w mediach społecznościowych. Oszustwa mieszkaniowe na FB czy Marktplaats były i niestety są dość niepokojącą plagą. Na szczęście od pewnego czasu na rzecz zwiększenia bezpieczeństwa działają sami internauci, udostępniając w sieci wszelkie podejrzane oferty, ostrzegają możliwe ofiary.
Działania te zauważyli również oszuści i wyłudzacze. Potencjalny klient boi się zaufać „Katarzynie Kowalskiej” (przykładowe imię i nazwisko), oferującej mieszkanie na FB. Dlatego też trzeba uwiarygodnić taką ofertę. Jak to zrobić? Założyć fake’owe biuro nieruchomości.

 

KVK

Aby założyć działalność gospodarczą, potrzebne są dane, informacje o właścicielach, kapitale zakładowym, adresie firmy i tak dalej.  Wszystko to można znaleźć w rejestrze handlowym, łatwo więc dotrzeć do potencjalnego oszusta. Otóż niekoniecznie. Kto bowiem powiedział, iż wszystko to musi być założone na dane złodzieja. KVK jest ogólnodostępny. To zaś jest jego największą wadą i zaletą.

Wystarczy bowiem, iż oszust znajdzie wyrejestrowaną firmę z branży i pod nią się podszyje. Wymaga to trochę zachodu, ale to ogromny krok do sukcesu. Niewielu będzie zagłębiać się tak daleko w rejestr handlowy, by sprawdzać, czy firma ta działa. Nieliczni wpiszą ją do bazy danych. Jeśli nazwa się zgadza, stwierdzą, iż wszystko jest legalne. Mało kto doczyta o zawieszonej, zakończonej działalności.
Najbardziej bezczelni przestępcy podszywają się nawet pod działające podmioty, zmieniając nieco adres strony i email (o tym niżej).

Strona

Co dalej? Kolejnym krokiem jest strona internetowa. Tutaj już też dawno minęły czasy, w których wymagała ona ogromnych nakładów i czasów pracy. Witrynę da się przygotować dzięki edytorom graficznym lub dosłownie kradnąc od innej firmy. Przestępcom nie zależy na pozycjonowaniu, na tym by roboty wyszukiwarek mogły znaleźć stronę. I tak będą bowiem posługiwać się linkami bezpośrednimi. Na tym etapie ważne są tylko dwa elementy. Pierwszy z nich to logo na stronie, a drugi to adres witryny. Oba muszą pasować do nazwy w KVK lub być do niej bardzo podobne, by potencjalna ofiara dała się oszukać. Można więc zrobić literówkę w nazwie lub zmienić rozszerzenie z "nl" na "com", czy też wykorzystać podkreślnik w adresie zamiast myślnika lub odwrotnie.
Gdy to jest gotowe, złodzieje wstawiają wymarzone oferty.

 

Kampania reklamowa

Gdy zaplecze zostało już przygotowane, czas zwabić potencjalne ofiary. W mediach społecznościowych pojawia się profil pośrednika z wykupionymi lajkującymi. Czasami, aby nie wzbudzać podejrzeń, oszuści przejmują i zmieniają nazwy starych profili na FB, tak by wydawało się, że działają od lat. Następnie umieszczają linki z ofertami w mediach społecznościowych lub na stronach z ogłoszeniami. Co bardziej wyrachowani na grafikach dodają jeszcze logo swojej firmy w postaci znaku wodnego, by rzekomo utrudnić kopiowanie zdjęć, aby nie mogli skorzystać z nich oszuści.

 

Zaliczka

Gdy „haczyk” został już zarzucony, wystarczy czekać na ofiarę. Na tym etapie wygląda to już tak samo jak w przypadku prywatnych ofert. Zainteresowanie jest duże, więc aby ofierze nikt nie sprzątnął mieszkania sprzed nosa, potrzebna jest zaliczka. Gdy ta wpływa na konto, agencja znika tak jak i zabookowane mieszkanie, a ofiara zostaje z niczym. Gdy zaś poszkodowany zaczyna drążyć temat, okazuje się, że owszem firma X oferowała mieszkania, ale nie działa już od 5 lat. Ewentualnie okazuje się, że "oryginalna" agencja nieruchomości ma zupełnie inny adres strony i e-mail. Wtedy jednak zwykle już po złodziejach nie ma śladu.

Dlatego też przeglądając oferty agencji mieszkaniowych lub pośredników handlu nieruchomości poświęćmy trochę czasu na to, by sprawdzić, czy są oni faktycznie tymi, za kogo się podają. Chodzi w końcu o nasze ciężko zarobione pieniądze.