Oszustwa na parkingach

Oszustwa na parkingach

Holenderscy policjanci ostrzegają. Jak co roku w okresie wakacyjnym na drogi wyjeżdżają nie tylko urlopowicze, ale również przestępcy polujący na swoje ofiary. W tym roku w modzie są „włoskie” i „irlandzkie” oszustwa, które mogą sprawić, że wczasowicz straci pieniądze, telefon, a nawet cały samochód.

Włoska robota

Pierwsze premierowe, „włoskie” oszustwa pojawiły się rok temu. W tym jednak zyskały na popularności. Przed tego typu trikami ostrzega między innymi francuska policja, ale złodziei wykorzystujących tę metodę można spotkać na drogach całej Europy. Na czym ona polega?
Złodzieje wybierają pojazd swojej ofiary na parkingu, np. przy autostradzie. Następnie zaś, gdy ta odejdzie od samochodu, spuszczają powietrze z jednego z kół. Gdy kierowca wraca do pojazdu, np. z toalety na parkingu, podchodzą do niego. Udają innych życzliwych podróżnych, którzy zobaczyli, iż ofiara po prostu nie ma powietrza w kole.

 

Wymiana koła

Przebita opona podczas podróży zawsze powoduje irytację. Dlatego też ofiara zwykle nerwowo zaczyna wypakowywać bagażnik w poszukiwaniu koła zapasowego lub zestawu uszczelniającego. Złodziej cały czas stoi z boku rozmawiając przy tym z ofiarą, czasem wspominając, iż przeżył to samo. Gdy kierowca daje nura w bagażnik, złodziej po cichu wyjmuje kosztowności z kabiny pasażerskiej. Mało kto bowiem w takiej sytuacji zamyka pojazd. Po kradzieży rzezimieszek się oddala, a co bezczelniejsi na odchodne jeszcze żegnają się z ofiarą, życząc udanej podróży.

Irlandzka sztuczka

Irlandzka sztuczka stosowana jest w całej Europie. Złodzieje „nie grali jej od kilku lat”. Teraz jednak wróciła ona do łask. Działanie to jest wyjątkowo proste i perfidne. Złodzieje bazują tutaj na naszym zaufaniu i dobroci serca. Ludzie udają najczęściej podróżnych z innych państw. Zaczepiają kierowcę na parkingu i zagadują ich płynną angielszczyzną. Mężczyzna z żoną, a czasem nawet z dziećmi mówi, że przyjechał tutaj z Anglii, Hiszpanii (dowolny inny kraj, który w rejonie dobrze się kojarzy), ale został okradziony na parkingu. Rodzina straciła telefon, dokumenty, pieniądze. Mają już dość tego urlopu i chcą wrócić do ojczyzny. Niestety nie mają na paliwo, więc pytają, czy ofiara może im pożyczyć parę euro. Często nawet wręczają wizytówkę, która ma utwierdzić rozmówcę, iż ma do czynienia z kimś wiarygodnym. Naiwna ofiara pożycza więc 50, 100 czy 200 euro, których nigdy nie odzyskuje.

 

Tombak

Ten ostatni przekręt można spotkać też na naszych, rodzimych drogach. Ofiarę zatrzymuje samochód, najczęściej na niemieckich tablicach rejestracyjnych, którego kierowca prosi o pieniądze na paliwo w zamian za złoty sygnet lub łańcuszek, pod zastaw. Oszust oczywiście pokazuje również wizytówkę i obiecuje, że wracając, odbierze złoto. Niemiec jednak nigdy się nie pojawia, a u złotnika dowiadujemy się, iż za kilkaset złotych kupiliśmy odpustową błyskotkę zrobioną z tombaku.