Oszukać przeznaczenie edycja holenderska
Pamiętacie film Oszukać Przeznaczenie, który wskazywał, iż jeśli ktoś ma umrzeć to i tak zginie, nawet gdy początkowo sądzi, że udało mu się wyjść cało z opresji? Praktycznie identyczna sytuacja miała miejsce w niedzielę na autostradzie A12. Tam jednak scenariusz pisało życie, a „aktorzy” naprawdę ginęli i odnosili poważne obrażenia.
Do wypadku doszło w nocy z soboty na niedzielę, na autostradzie A12 pobliżu Bennekom. Około godziny 3:15 kierowca Fiata 500, prowadząc w kierunku Ede stracił panowanie nad kierownicą. Samochód wpadł w poślizg i z dużą siłą uderzył w barierki po lewej stronie drogi. Te przejęły część energii, ale i odbiły pojazd, który w efekcie swoją niekontrolowaną jazdę zakończył na środku drogi.
Odetchnąć z ulgą
Kierowca jak i jego pasażer przeżyli wypadek. Obaj byli dość mocno przerażeni tym, co się stało, ale widząc, iż systemy bezpieczeństwa auta zadziałały i obaj są w dobrym stanie, odetchnęli z ulgą. Samochód stał. Niebezpieczeństwo było zażegnane. Było o włos od tragedii, o włos od śmierci, ale los ich oszczędził.
Toyota
Ofiary postanowiły więc wysiąść z uszkodzonego wraku i schować się na poboczu, by więcej nie ryzykować. Była to rozsądna decyzja. Niestety ułamki sekund później w obu uderzyła rozpędzona, szara Toyota. Siła uderzenia była tak duża, że ludzie dosłownie latali jak „szmaciane lalki”.
Ratunek
Kierowca Toyoty jak i inni świadkowie natychmiast rzucili się na pomoc ofiarom podwójnego wypadku. Kierowcy rozpoczęli i prowadzili akcję reanimacyjną do przyjazdu pogotowia. Służby medyczne po przejęciu pacjentów stwierdzili jednak zgon jednej z ofiar. Okazało się, iż obrażenia, jakich doznała na skutek potrącenia, były zbyt duże i zmarła już w momencie samego uderzenia Toyoty. Druga w stanie ciężkim została zabrana do szpitala. Lekarze nie informują o stanie jej zdrowia.
Duchy na drodze?
Po wypadku policja prowadziła śledztwo do godziny 7 rano. Droga była zamknięta. Kierowcy byli prowadzeni objazdami. Funkcjonariusze nie mówią, czy ofiary podczas potrącenia miały na sobie kamizelki odblaskowe. Jeśli nie, być może pojawiły się przed kierowcą Toyoty niczym zjawy. Ten bowiem zapewne skupił swą uwagę na bezpiecznym ominięciu rozbitego Fiata i w mroku nocy zobaczył jego pasażerów, gdy już było za późno.