Ogromny pożar na parkingu Schiphol w Rijsenhout

Potężna eksplozja w Hadze, apartamentowiec zawalił się gdy ludzie spali

Wielu z nas podróżujących samolotem dostaje się do portu lotniczego własnym pojazdem. Następnie zostawia swój samochód na jednym z lotniskowych parkingów i wyrusza w drogę. Około 50 podróżnych wracających w najbliższym czasie na Schiphol nie odbierze jednak swoich samochodów, to znaczy odbiorą wraki, które pozostały po ogromnym pożarze w Rijsenhout.

Rijsenhout

W nocy z niedzieli na poniedziałek, w Rijsenhout, w Holandii Północnej doszło do potężnego pożaru. W ogniu stanął tam parking, na którym pasażerowie zostawiali swoje samochody, udając się w podróż lotniczą z największego holenderskiego portu lotniczego. Dlaczego auta były akurat tam, a nie bezpośrednio na parkingach Schiphol? Odpowiedź jest prosta. Chodzi o koszty. Pozostawienie samochodu w Rijsenhout na kilka, kilkanaście dni jest tańsze, niż gdy zaparkuje się pod terminalem. Jeśli zaś doda się do tego najczęściej darmowy transfer na i z lotniska, rozwiązanie to jest naprawdę przyjazne dla portfela. Nie dziwi więc jego popularność.

 

Pożar

Niestety nie wszyscy kierowcy będą się mogli cieszyć tańszym parkowaniem. Kilkudziesięciu

zmotoryzowanych będzie czekać bardzo smutna niespodzianka po przylocie. Jak przekazała straż pożarna, w poniedziałek o 3:00 kilka jej zastępów przybyło na parking. Na miejscu zastali szybko rozprzestrzeniający się ogień. „Kiedy dotarliśmy na miejsce, w kilku miejscach samochody już płonęły” – powiedział rzecznik regionu bezpieczeństwa.

 

Pod kontrolą

Akcja gaśnicza trwała przez kilka godzin. Nad ranem sytuacja była już względnie opanowana. Większość pojazdów została już ugaszona, problem stanowiły jedynie dopalające się auta elektryczne. Gdy bowiem zapali się ich bateria, samochodu takiego po prostu nie da się ugasić. Jest to możliwe tylko poprzez odcięcie dopływu tlenu, np. poprzez umieszczenie pojazdu w zbiorniku z wodą.

Śledztwo

Poniedziałkowy poranek odsłonił skalę zniszczeń. Na parkingu spłonęło około 50 pojazdów. Jak doszło do pożaru? Sprawę tę bada policja. Sytuacja taka oczywiście mogłaby się wydarzyć. Mogłoby dojść do np. samoistnego zapłonu baterii w jednym z elektryków. Jak jednak wskazał cytowany wyżej rzecznik regionu bezpieczeństwa ogień pojawił się nagle w kilku miejscach na parkingu przy Bennebroekerweg. To zaś jest wyjątkowo podejrzane, bo mogłoby wskazywać na podpalenie. Czy jednak tak faktycznie było, czy był to wyjątkowo niecodzienny zbieg okoliczności, dowiemy się dopiero po zakończeniu dochodzenia.

Co zaś z kierowcami zniszczonych pojazdów? Ci najpewniej będą mogli liczyć na odszkodowanie. Jeśli jednak było to podpalenie, to pytanie kiedy je otrzymają. Pytaniem jest bowiem, czy właściciele parkingu będą chcieli płacić z własnej kieszeni od razu, czy też będą czekać do skazania podpalacza, by samemu też otrzymać pieniądze za straty, jakie ponieśli.

 

 

Źródło:  Nu.nl