Ognista babcia z Volendam
Mówi się, że starość nie radość. Na starość można jednak też czasem zaszaleć. Nie radzimy jednak brać w tym wypadku przykładu z 80-letniej kobiety, mieszkanki Volendam. Ta bowiem postanowiła poczuć dreszcz emocji, schodząc na złą drogę. Policja podejrzewa, iż podpaliła w swoim rodzinnym mieście dom sąsiadów, co spowodowało, iż 2 osoby zostały poszkodowane i trafiły do szpitala.
Emeryci w szpitalu
Do szpitala trafiły dwie osoby w podeszłym wieku. Na szczęście nie doznały one poparzeń. Ludzie ci nawdychali się dymu, co z racji na ogólny stan zdrowia wymagało obserwacji lekarskiej i podania tlenu. Obecnie ich zdrowiu i życiu nie zagraża już niebezpieczeństwo.
Pożar
Do pożaru przy Burgemeester van Baarstraat doszło około godziny 7 rano w sobotę, 10 kwietnia. Na miejscu, dzięki szybkiej reakcji świadków, już po kilku minutach zjawiła się straż pożarna. Ogniomistrzom opanowanie całej sytuacji i ugaszenie pożaru zajęło niecałą godzinę. Żywioł nie zdążył się bowiem zbyt mocno rozprzestrzenić po nieruchomości. Na miejscu, oprócz strażaków, zjawiła się również policja. Incydent ten wyglądał bowiem dość dziwnie i trudno było tu mówić o przypadkowym zaprószeniu, czy np. zwarciu w instalacji elektrycznej. Płomienie pojawiły się bowiem w okolicy drzwi wejściowych.
Zeznania świadków
Odpowiedź na pytanie o przyczynę pożaru przynieśli świadkowie, którzy tego poranka byli w okolicy. Mieli oni widzieć 80-letnią kobietę, mieszkankę jednego z pobliskich domów, która to miała być ponoć w konflikcie sąsiedzkim z lokatorami podpalonego budynku. Emerytka, ich zdaniem, rozlała jakiś płyn na drzwiach nieruchomości z zewnątrz jak i wewnątrz, wlewając go do środka poprzez znajdującą się w drzwiach skrzynkę na listy. Następnie zaś podpaliła tę łatwopalną substancję, jaką był, wedle wstępnych ustaleń, denaturat.
Usiłowanie zabójstwa
Co dalej z kobietą z Volendam? Prokuratura nie postawiła jeszcze jej żadnych zarzutów. Policja wskazuje jedynie na podpalenie. Możliwe jednak, iż oskarżyciel przyjmie inną klasyfikację czynu. Wszystko dlatego, iż gdy pojawił się ogień, mieszkańcy spali. Jeśli piromanka o tym wiedziała, można by to podciągnąć nawet pod usiłowanie zabójstwa. Gdyby bowiem nie natychmiastowa reakcja świadków, mieszkańcy podpalonego domu mogliby obudzić się zbyt późno, by uciec lub nie obudzić się wcale, umierając we śnie zatruci dymem.
Co było motywem działania podpalaczki? Oprócz wspomnianej już kłótni sąsiedzkiej nic więcej nie wiadomo. Czy jednak starcza zgryźliwość może doprowadzić do tak aspołecznych zachowań? To musi ustalić śledztwo.