O migracji zarobkowej inaczej

Drożyzna każe nam jechać na zachód

Wiele holenderskich mediów porusza kwestię migracji zarobkowej. Dziennikarze skupiają się na tym co dają Niderlandom gastarbeiterzy z Polski, Węgier, Bułgarii czy innych krajów świata. Piszą o tym jak się zachowujemy, jak nas się wykorzystuje. Nikt jednak nie spoglądał jak dotąd na migrację przez pryzmat kraju, z którego pochodzą migranci. Perspektywę taką postanowił przyjąć AD. Co odkryli holenderscy dziennikarze?

Oczywista oczywistość

Gdy w Holandii mówi się o migracji zarobkowej, wskazuje się na korzyści dla krainy tulipanów. Gastarbeiterzy zapewniają ręce do pracy, pomagają również nieco odmłodzić starzejące się niderlandzkie społeczeństwo. Ten punkt widzenia jest jednak bardzo egoistyczny. Patrzy się tylko na wartości dodane. Nikt nie patrzy na konsekwencje, jakie migracja powoduje w kraju pochodzenia migrantów, a tam może ona stanowić duży problem.

 

Drenaż mózgów

Jaki problem? Joost Eerdmans i Stefan Berlin z AD wskazują na „drenaż mózgów”. Pod tym pojęciem, mogącym być tytułem niskobudżetowego horroru, ukrywa się bardzo niebezpieczne zjawisko. Polega ono na tym, że kraj pochodzenia inwestuje w młodych ludzi, oferując im często jak, np. Polska całkowicie darmową edukację nawet na poziomie wyższym, by następnie nie mieć z tego żadnych korzyści. Młodzi wykształceni wybierają bowiem pracę na zachodzie. W latach 2006-2021 liczba pracowników migrujących w Holandii wzrosła czterokrotnie. Jeśli wskaźniki się utrzymają w 2030 roku w Niderlandach, będzie około 1,2 miliona migrantów głównie z Europy Środkowej i Wschodniej. Wielu z nich to eksperci w swoich dziecinach, osoby z wyższym wykształceniem.

 

Większy dystans

Kraje takie jak Polska cały czas gonią zachód ekonomicznie i społecznie. Widać to po gospodarce. W ciągu ostatnich kilkunastu lat poczyniliśmy wielki krok do przodu. Polska, jak i inne kraje naszego regionu, szybko się rozwija. Rozwój ten może być jednak zahamowany przez migrację. Nowe technologie potrzebują wykształconych pracowników. Tych na rynkach Europy Środkowej, zdaniem wspomnianej dwójki, zaczyna brakować. Czemu? Bo ludzie ci są w Holandii, czy innych krajach zachodu, gdzie mogą zarobić więcej. W efekcie może dojść do sytuacji, iż rozwój biedniejszych krajów kontynentu wyhamuje i dystans w ich pogoni za zachodem znów się zwiększy. Młodzi ludzie zamiast na dobro ojczyzny pracują na rzecz innych państw.
Problem ten wyjątkowo wyraźnie widać w Chorwacji. Kiedy kraj dołączył do UE w 2013 roku i wtedy zaczął się istny eksodus, przez co w kraju nie ma już kto pracować. Podobny problem ma 5,5-milionowa Słowacja, której 350 tysięcy mieszkańców jest za granicą.

 

Więksi wykorzystują słabszych

Można więc powiedzieć, iż więksi pod względem ekonomicznym wykorzystują słabszych. Otwarte granice, które wiele rządów wskazywało, jako szansę integracji, teraz stają się zagorzeniem dla państw ze słabszą gospodarką. Warto jednak pamiętać mowa tu o państwach nie o ludziach. Dla nich bowiem Unia dała możliwość lepszego życia, obojętnie czy będzie to u nich w kraju, czy poza jego granicami. Nie można więc dziwić się wyjeżdżającym. Nie można też nikomu zabronić wyjazdu i pracy za granicą swojego kraju. Jest to bowiem jedno z podstawowych praw UE.

 

 

 

Źródło: AD.nl