Nóż kontra kosz do frytek, czyli kto tu jest napastnikiem
Lokal z fast foodem prowadzony przez Holendra stał się celem ataku rabusia. Mężczyzna, grożąc nożem, chciał zabrać utarg z całego dnia. Chris, kierownik lokalu, postawił się przestępcy. Efekt? Teraz on, a nie rabuś może trafić na długo za kraty.
Atak na bar z nożem w ręku
W październiku ubiegłego roku lokal Gildehof w Apeldoorn stał się celem złodzieja. Obcy mężczyzna rzucił się z nożem w kierunku jednego ze sprzedawców, żądając pieniędzy. Przestępca liczył, iż będzie to dla niego łatwy łup. Szybko i boleśnie przekonał się jednak o swojej pomyłce. Właściciel gastronomi, wraz z jeszcze jednym pracownikiem, dał mu odpór koszem do frytek.
Niedoszły złodziej został złapany przez policję. Początkowo wydawało się więc, iż cała sprawa zakończyła się happy-endem dla właściciela małej gastronomii. Nic jednak bardziej mylnego.
Wezwanie do sądu
W miniony piątek Chris otrzymał wiadomość z sądu w sprawie napadu rabunkowego na jego lokal. Z treści pisma nie wynikało jednak, iż mężczyzna ma stawić się jako świadek. Wiadomość pisał adwokat rabusia, który wskazywał w nim, że to jego klient jest ofiarą, a przestępcą jest właśnie Holender broniący swojego miejsca pracy. Chris miał bowiem w obronie lokalu i pracowników posunąć się za daleko. Kosz na frytki wyciągnięty z rozgrzanego oleju sprawił, iż napastnik doznał trwałych obrażeń.
Ofiara czy napastnik?
Dokument ten rozwścieczył właściciela. Jego rodzinny lokal już kilkukrotnie padł ofiarą napadu. "Córka miała pistolet przyłożony do brzucha. Synowi w październiku grożono nożem. Czy powinienem był czekać, aż zadźga mojego syna na śmierć?” – pyta się retorycznie dziennikarzy na łamach AD. To jednak nie wszystko. Jak się okazuje rabusie, którzy napadli na jego lokal, są na wolności. Teraz zaś on za to co zrobił, może trafić za kraty i grozi mu dużo większa kara niż napastnikom.
Dobry interes
Chris uważa, iż robił to co musiał. Wskazuje nawet, iż po tym zatrzymaniu obywatelskim był komplementowany przez policję. Czyżby teraz ci sami oficerowie, którzy gratulowali mu ujęcia rabusia, mieli świadczyć przeciw niemu?
Wątpliwe, by prawnikowi przestępcy chodziło jednak o to, by już teraz wytoczyć sprawę właścicielowi lokalu.
Łagodna kara
Jak wskazują bowiem prawnicy, nie można rozdzielić napadu z nożem w ręku od działań Chrisa. Nie było tak, że napad się skończył, a potem nagle właściciel gastronomii uderzył złodzieja koszem na frytki. Obrońcy rabusia chodzi więc najprawdopodobniej o złagodzenie kary dla swojego klienta. W Holandii sąd może bowiem wydać niższy wyrok, gdy uzna, iż przestępca już odpokutował, wycierpiał część swojej winy.
Delikatna granica
Sprawa jednak nadal pozostaje otwarta. Możliwe, iż jeśli proces nie pójdzie po myśli przestępcy, ten będzie chciał odegrać się na człowieku, który mu przeszkodził. Może więc wtedy wnieść sprawę do prokuratury lub rozpocząć postępowanie cywilne za uszczerbek na zdrowiu. Sprawa ta jest bowiem wyjątkowo delikatna. Pracownicy mogli bowiem uciec lub użyć mniej groźnej broni. Tak by strony były wyrównane. Dlatego też na wyrok z niecierpliwością czeka nie tylko Chris i oskarżony rabuś, ale i duża część holenderskich prawników. Jeśli bowiem okaże się, że gospodarz użył niewspółmiernych środków, sprawa ta może bowiem rzutować na kwestię postrzegania obrony własnej w Holandii.
Źródło: Ad.nl