Rozmach nad rozwagą – nielegalna pirotechnika w rękach Holendrów
Wprowadzenie zakazu fajerwerków przez niderlandzkie władze oznacza, iż pirotechnika nie będzie dostępna w oficjalnych kanałach sprzedaży. Mieszkańców Holandii chcących jednak wystrzałowo uczcić Nowy Rok trudno powstrzymać. Ludzie ci coraz częściej i chętniej zgłaszają się do nielegalnych sprzedawców oferujących sztuczne ognie sprowadzone z Polski lub Chin. Sam proceder bardzo niepokoi służby bezpieczeństwa. W ostatnim czasie pojawił się jednak jeszcze jeden problem. Holendrzy sięgają po coraz cięższe, a więc i o wiele groźniejsze fajerwerki.
Jak donosi niderlandzka prokuratura, a także Holenderski Instytut Kryminalistki nielegalna pirotechnika, w którą zaopatrują się Holendrzy przez strony internetowe, media społecznościowe, czy u obwoźnych sprzedawców, znacząco zwiększyła swój kaliber. Środki te stają się coraz większe i cięższe. Najnowsze informacje wskazują, iż coraz więcej sztucznych ogni zawiera od stu do nawet kilkuset gramów proszku błyskowego (magnezji). Są to ilości, mogące w momencie przedwczesnego wybuchu okazać się zabójcze dla użytkowników fajerwerków.
Skala
100 gramów, to 10 dekagramów. Wydaje się mało. Sęk jednak w tym, iż nie o wagę, a o siłę reakcji ta chodzi. Jeden z najpopularniejszych produktów na holenderskim czarnym rynku pirotechniki – petarda Cobra 6 zawiera w sobie tylko około 25 gramów tej substancji. Jej wybuch w ręce oznacza, iż kawałków dłoni należy szukać w promieniu kilku metrów. W przypadku nowych propozycji oferowanych „spod lady” mowa jest często o kilkukrotnie większych wartościach.
Holenderskie służby są przerażone siłą pirotechniki sprzedawanej nielegalnie w Holandii.
Chce więcej
Klienci, skoro już kupują nielegalnie narażając się na kary, chcą, by efekty ich zakupów były piorunujące. Dlatego też często nad rozwagę stawiają rozmach. Dla wielu Cobra to już zbyt mała zabawka. Ludzie poszukują większych wyzwań. Popyt rodzi zaś podaż. Policja, odnajdując składy niedozwolonych fajerwerków, informuje o moździerzach, w których każdy pocisk posiadał ponad 100 gramów magnezji. NFI przejęło zaś ostatnio „bangera”, który miał w sobie aż 750 gramów tej niebezpiecznej substancji. Gdyby ładunek ten wybuchł przy odpalającym, mówiąc brutalnie, nie byłoby z niego co zbierać.
Nie do prywatnego użytku
Tego typu fajerwerki pochodzą często z Polski lub z Chin. Nie oznacza to jednak, iż w tych krajach zwykli ludzie mogą z nich korzystać. Tak duże sztuczne ognie przeznaczone są dla profesjonalistów, którzy odpalają je zdalnie, z bezpiecznej odległości na pokazach. Z racji jednak (zwłaszcza w Chinach), dość liberalnych przepisów można je tam dość łatwo i tanio nabyć.
Mniejsze zło
To, iż na skutek przedwczesnego wybuchu ktoś straci rękę czy nawet życie, to tragedia. Służby wskazują jednak na coś innego. Wiele tego typu materiałów jest nielegalnie składowanych przez sprzedawców w piwnicach lub przydomowych szopach. Środki te są na tyle niestabilne, iż zapłon i eksplozja jednego może bardzo łatwo spowodować, iż wybuchną kolejne, dojdzie do reakcji łańcuchowej. W efekcie w miejscu domu jednorodzinnego, w którym składowano 100 kilogramów fajerwerków, może powstać krater. Ranni i zabici będą zaś liczeni w dziesiątkach, bo ucierpi cała okolica.
Ponadto jak wskazuje policja, tak mocnymi fajerwerkami interesuje się również półświatek. Przestępcy tworzą z nich ładunki, by zaatakować konkurencję, wysadzić bankomat, czy w połączeniu z benzyną lub innym środkiem łatwopalnym, stworzyć bombę zapalającą zdolną spopielić cały sklep.
Dlatego też służby co roku wypowiadają wojnę sprzedawcom tego typu nielegalnego asortymentu i proszą wszystkich, którzy mają informacje o ludziach, oferujących pirotechnikę lub wiedzą, gdzie jest ona nielegalnie składowana, by zgłaszali się na policję.
źródło: Ad.nl