Niechlujny rabuś z Polski

Holenderska prokuratura domaga się trzech lat więzienia dla roztargnionego polskiego złodzieja działającego w Holandii.

Postępowanie sądowe tyczy się 30-letniego Polaka, który swoją przestępczą karierę prowadził w rejonie Apeldoorn. Kariera ta jednak dość szybko doprowadziła go przed oblicze wymiaru sprawiedliwości. Wszystko z racji daleko posuniętego niechlujstwa w swoim fachu.

 

Pierwszy skok

Polak rozpoczął serię włamań 25 stycznia tego roku. Wtedy to jeden z mieszkańców domu przy Soerenseweg zobaczył, iż oko w jego domu jest rozbite, a drzwi wejściowe otwarte. Mężczyzna wezwał na miejsce policję, by razem z nią przejrzeć dom. Okazało się, iż nieznany sprawca zabrał z mieszkania sporą ilość elektroniki, w tym notebooki. Oprócz sprzętów elektrycznych rabuś zainteresował się również ubraniami, z szafy domownika zniknęło sporo markowych ubrań i butów. Te ostanie złodziej musiał przymierzać na bieżąco. Jedna z „nowych” par spodobała mu się zapewne tak bardzo, iż zostawił w budynku „na wymianę” swoje stare obuwie.

 

Boso

Cztery dni po pierwszej kradzieży syn właścicieli domku przy Fuutweg usłyszał dziwny szmer. Gdy podniósł wzrok znad komputera, w który wtedy się wpatrywał, zobaczył obcego mężczyznę skradającego się po domu. Człowiek ten dostał się do budynku najprawdopodobniej przez otwarte okno balkonowe. Chwilę później nieproszonego gościa zobaczyła również gospodyni, która wszczęła alarm. Polak musiał ratować się ucieczką. Na miejscu niedoszłego przestępstwa zostały jednak… buty. Rabuś, by nie hałasować, starał się najprawdopodobniej poruszać po domu w skarpetkach.

 

Ubrania

2 lutego doszło do kolejnego włamania, tym razem na Oranjestraat. Złodziej dostał się do mieszkania przez okno w piwnicy. Mężczyzna nieniepokojony miał czas, by spokojnie przeszukać cały dom. Wyniósł więc z niego dużo biżuterii oraz markowych ubrań i butów. Tam również, przed kradzieżą, podejrzany przymierzał fanty, ponieważ pozostawił w szafie na wieszaku swój płaszcz, w którym najprawdopodobniej przyszedł na „akcję”.

Podobne zdarzenia miały miejsca w kwietniu w budynkach,  Gruttersdreef i Goudsmidshoeve. Z lokali tych skradziono biżuterię i elektronikę.

 

Nieboszczyk

Oprócz wymienionych lokacji złodziej zaatakował w lutym jeszcze dwa domy na Snijdersplaats. Jeden z nich stał pusty, ponieważ jego właściciel niedawno zmarł. W środku jednak znajdowało się jeszcze wiele cennych rzeczy.

We wszystkich tych lokacjach włamywacz zostawiał po sobie większe lub mniejsze ślady.

 

Sąd

Kiedy w końcu mężczyznę udało się namierzyć i postawić przed sądem okazało się, że prokuratura dysponuje ogromnym materiałem dowodowym świadczącym na niekorzyść Polaka. Policja zabezpieczyła na miejscach przestępstw ślady krwi, śliny, puste butelki po piwie, czy wspomniane już buty i płaszcz. Z każdego z tych dowodów można było wyizolować DNA sprawcy, pasujące doskonale do DNA naszego rodaka.

Obrona wykazywała wprawdzie, iż nie są to zbyt mocne dowody, ponieważ wszystkie te rzeczy (z wyjątkiem krwi), to ruchomości i mogły przez kogoś zostać podrzucone na miejsce zbrodni. Ponadto nasz rodak sam wspominał, iż często oddawał stare ubrania do kontenerów w supermarketach. Buty czy płaszcz mogły więc być z nich wyciągnięte i wykorzystane podczas włamania.

Prokuratura jednak nie wierzy w takie wyjaśnienia i domaga się dla 30-latka trzech lat więzienia. Sam oskarżony po pierwszych zeznaniach jest dość bierny w swojej sprawie. Nie chciał przybyć nawet do sądu wysłuchać mowy końcowej prokuratury. Wolał pozostać w swojej celi w Arnhem. Podczas śledztwa nie składał również wyjaśnień. Nie dowiemy się więc czemu był tak nieostrożny. Pewnym powodem może być jednak to, iż nie ma on stałego miejsca zamieszkania w Niderlandach. W takiej zaś sytuacji więzienna cela może wydawać się kuszącą alternatywą dla bezdomności.