Duma holenderskiej marynarki wojennej na cenzurowanym

Policja rozpoczęła zakrojone na szeroką skalę poszukiwania narkotyków w holenderskim porcie. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, iż celnicy wraz z policją weszli na pokład HNLMS Johan de Witt, chluby Holenderskiej Marynarki Wojennej.

HNLMS Johan de Witt w czwartek wrócił z obszaru Karaibów, gdzie między innymi niósł pomoc ludności Bahamów dotkniętych przez huragan Dorian. Dla lokalnych mieszkańców tych malowniczo położonych wysepek, żołnierze byli więc wybawieniem. Wieźli bowiem nie tylko żywność, wodę i leki, ale starali się również uprzątnąć skutki żywiołu i pomagali podnieść z gruzów ruiny domów zniszczonych przez wodę i wiatr. Nie wszyscy wojskowi byli jednak aniołami w mundurach.

W ubiegłym miesiącu, jeden z marynarzy tego okrętu desantowego został złapany, jak w swoim plecaku wnosił na pokład jednostki 11 kilogramów kokainy. Mężczyzna trafił do celi na pokładzie desantowca i przekazany został wymiarowi sprawiedliwości po powrocie do kraju. Sąd planuje wstępnie przedłużyć mu areszt na kolejne 14 dni, z racji prowadzonego dochodzenia.

 

Policja, służby celne i żandarmeria wojskowa przeszukują HNLMS Johan de Wittt . 

 

Podejrzenia

Zwykle, gdy posądza się kogoś o przemyt narkotyków lub posiadanie ich we wręcz hurtowych ilościach, dochodzi od przeszukania jego domu, garażu, miejsca pracy. Podobnie jest i w tym wypadku. Rzecznik holenderskiej policji nie wyklucza, iż na flagowej jednostce Holenderskiej Marynarki Wojennej mogą znajdować się ukryte środki odurzające. Oficer nie mówi otwarcie, że na okręcie są nielegalne używki, nie mówi jednak też, że ich nie ma.

 

Z tego też względu policja, wraz ze służbami celnymi i żandarmerią wojskową, rozpoczęła w piątek przeszukanie okrętu. HNLMS Johan de Witt ma zostać prawie dosłownie wywrócony na lewą stronę. W sprawie chodzi bowiem nie tylko o narkotyki. Ważną rolę odgrywa dobre imię armii. Wojsko musi pokazać, iż nie ma nic do ukrycia, a zatrzymany marynarz to pojedynczy przypadek, jedna czarna owcza w stadzie. Na okręt weszli więc policjanci i celnicy z psami tropiącymi przeszkolonymi do wyszukiwania narkotyków. 50-osobowa grupa agentów ma przeszukać jednostkę od stępki po szczyty anten radarowych.

 

W pierwszej fazie operacji mundurowi sprawdzili trzy helikoptery pokładowe i całą schodzącą na ląd załogę desantowca. Personel, jak i maszyny latające okazały się „czyste”. Śledczy nie kończą jednak przeszukania.