Nie przeżył drogi do Holandii
Wielu ludzi jest tak zdesperowanych, iż zrobi wszystko by uciec z biedy, w jakiej się znajdują i rozpocząć nowe życie w innym miejscu. Niestety takie akty desperacji często kończą się tragicznie. Żandarmeria z holenderskiego lotniska Schiphol poinformowała, iż w jednej z maszyn KLM odnaleziono zwłoki mężczyzny. Był to pasażer na gapę, który starał się dostać do Europy z Nigerii.
Informację o znalezieniu mężczyzny podano w poniedziałek. Sprawą zajęła się nie tylko Royal Netherlands Marechaussee, ale również holenderska policja. Dochodzenie ma pozwolić ustalić, kim jest pasażer na gapę oraz dlaczego zginął. W przypadku tego drugiego pytania powód jest raczej oczywisty. Ważniejsze jest jednak, jak doszło do całej tragedii, czyli jakim cudem uciekinierowi z Nigerii, na lotnisku Lagos, udało dostać się do schowka na goleń podwozia.
Śledztwo
Osoba chowająca się w podwoziu samolotu nie ma praktycznie żadnych szans na przeżycie. Lot taki to faktycznie podróż do lepszego świata, o ile za życia było się dobrym i ma się szansę na raj. Wszystko dlatego, iż na wysokości przelotowej, przy lotach międzykontynentalnych, tak jak ten w wykonaniu maszyny KLM, temperatura w luku podwozia spada do -50 stopni. By wytrzymać takie mrozy, należałoby mieć na sobie ubrania rodem z wypraw arktycznych, a to i często mogłoby nie wystarczyć. W luku jest bowiem bardzo mało miejsca. Nie ma więc możliwości rozruszać się, rozgrzać. Ponadto na kilkunastu kilometrach brakuje tlenu. Dochodzi do niedotlenienia objawiającego się utratą przytomności, a potem śmiercią. W niektórych zaś przypadkach szczęśliwcy, którym uda się przetrwać lot są tak zmęczeni, przemarznięci i pozbawieni czucia, iż gdy podwozie otwiera się do lądowania, nie są w stanie utrzymać się i spadają na ziemie, z wysokości nawet kilkuset metrów.
Cuda się zdarzają
Czasem jednak cuda się zdarzają. W lutym tego roku w podwoziu samolotu KLM lądującym w Maastricht Aachen odnaleziono 16-letniego chłopca. Nastolatek był w ciężkim stanie, miał liczne odmrożenia, ale przeżył. Sęk jednak w tym, iż chłopiec przyleciał nie z Afryki, a z Londynu. To zaś spowodowało, iż maszyna leciała krócej i na niższej wysokości. Dzięki temu temperatura sięgała „tylko” minus 30 stopni, a w powietrzu było więcej tlenu.