Nie ma człowieka nie ma problemu – kontrowersyjne zasady w Tiel
„Nie ma człowieka, nie ma problemu”, ta przerażająca maksyma, będąca swego czasu niejako wytyczną NKWD, w okresie stalinowskim, przypadła też do gustu władzom Tiel. Samorządowcy mieli rozwiązać problem „Lasu wstydu”. Obozowiska bezdomnych na oberżach miasta, nieopodal autostrady. Faktycznie władze lokalne go rozwiązały. Sposób jednak w jaki to zrobiły, budzi potężne wątpliwości.
„Las wstydu”
O „lesie wstydu” w Tiel pisaliśmy jakiś czas temu. Pomiędzy drzewami, nieopodal autostrady powstało obozowisko, w którym żyło 6 bezdomnych. Dwóch z nich było Holendrami. Pozostała czwórka to byli Polacy, migranci zarobkowi, którzy tracąc pracę, stracili również dach nad głową. Wszyscy oni żyli w prowizorycznym obozie, korzystając z rzeczy znalezionych na miejskich śmietnikach. Jak wskazywali wolontariusze, a nawet politycy ze szczebla krajowego, którzy odważyli się odwiedzić to miejsce, ich warunki życia były tragiczne.
Nie słowa a działania
Było więc wiele słów. Wiele pięknych frazesów, iż ludziom tym należy pomóc. Spowodować, by miejsca takie zniknęły z krajobrazu Holandii. Sprawić, aby utrata pracy dla migranta nie oznaczała bezdomności. W efekcie sprawą na poziomie krajowym miał zająć się rząd. Na lokalnym zaś gmina i faktycznie, urzędnicy przystąpili do działania.
Policja
W czwartek na teren „lasu wstydu” weszła policja. Funkcjonariusze podczas swojej interwencji zastali tylko dwóch mieszkańców obozowiska. Oficerowie przekazali tym ludziom, iż nakazem władz lokalnych muszą oni opuścić swoje, stworzone z wielkim trudem schronienie, inaczej czekają ich sankcje karne. Mówiąc prościej, gmina zdecydowała się eksmitować bezdomnych. Wszystko niejako w myśl zasady, jeśli ludzie ci znikną, zniknie również problem obozowiska.
Zaginieni
Dwóm osobom polskiego pochodzenia, których zastali funkcjonariusze zaoferowano wsparcie w powrocie do ojczyzny lub w znalezieniu pracy. Czy jednak oznacza to też zapewnienie dachu nad głową? To nie jest takie pewne. Bezdomni migranci (którzy nie są zameldowani w gminie), nie mogą korzystać z pomocy socjalnej. Są wyrzuceni poza nawias społeczeństwa i muszą radzić sobie sami.
Co z pozostałą czwórką. Jak podał przedstawiciel gminy, pozostali bezdomni mieli przekazać, iż znaleźli nowe schronienie. Urzędnicy nie wnikali zaś, gdzie ono się znajduje i jak ono wygląda. Możliwe więc, iż grupa ta rozbiła obóz w miejscu nieznanym jeszcze urzędnikom i wszystko zacznie się od początku, albo z czego bardzo ucieszą się samorządowcy, opuściła gminę, rozwiązując tym samym nieprzyjemny problem.
Nie ma człowieka nie ma problemu
Część ekspertów starających się pomagać ludziom z marginesu jest zniesmaczona decyzją władz. Rozwiązanie: nie ma człowieka, nie ma problemu, ich zdaniem jest karygodne. Ludzie ci nie mieli praktycznie nic. To zaś co z takim trudem udało im się zgromadzić zostało zajęte i w niedługim czasie będzie zniszczone. Owszem ludzi można wyrzucić z takich miejsc, jeśli ma się dla nich miejsce w przytułku, a nie kazać im się wynosić i zaczynać gdzieś od zera w momencie, w którym lada dzień pojawią się nocne przymrozki.