Nie jestem szalony, wypuście mnie
34-latek z Oudenbossche na próżno próbował w czwartek przekonać sąd, iż nie jest szalony. Podczas wideokonferencji przeprowadzanej z aresztu w trakcie rozprawy przygotowawczej mężczyzna zapewniał, iż nie jest chory psychicznie. Sąd jednak nie dał wiary podejrzanemu. Uważa bowiem, iż normalny człowiek nie zachowuje się w ten sposób, nie stara się zamordować ludzi bez powodu.
Zarzuty
Nie tylko jednak usiłowanie zabójstwa poprzez zadanie wielu ciosów ofierze jest powodem, dla którego sąd nie chciał zwolnić zatrzymanego z aresztu przedprocesowego. Waga ciążących na nim zarzutów to jedno. Jego zachowanie zaś to drugie. Podejrzany twierdzi, iż jest całkowicie normalnym, zrównoważonym człowiekiem. Mówi, iż nie jest szalony. Nie chce jednak tego potwierdzić poprzez współpracę z psychologami. Podczas rozprawy mówił „Nie potrzebuję pomocy od nikogo. Nie potrzebuję leczenia” i odrzucał jakiekolwiek formy interwencji lekarskiej czy specjalistycznej.
W efekcie sąd uznał, iż ryzyko powtórzenia zarzucanych 34-latkowi czynów jest zbyt duże, by pozwolić na złagodzenie środka zapobiegawczego. To jeszcze bardziej przekreśliło ewentualne wyjście na wolność oskarżonego. Podejrzany musi więc pozostać za kratami do rozprawy merytorycznej 12 maja.
Raporty
Dlaczego 34-latek znalazł się za kratami? Zdaniem prokuratury 6 listopada ubiegłego roku zaatakował on nożem 58-letniego mężczyznę w mieszkaniu na Brouwerijstraat, w Oudenbosch. Ofiarą noża padł Polak mieszkający w Etten-Leur. Policja znalazła naszego rodaka po doniesieniach do świadków. W lokalu nie było już jednak wtedy podejrzanego. Ten został zatrzymany dopiero godzinę później po poszukiwaniach z użyciem policyjnego śmigłowca.
Nagrania
Czy faktycznie 34-latek jest sprawcą ataku na Polaka? Nasz rodak przyznał, iż został dźgnięty, ale nie wie przez kogo. Wtedy to w mieszkaniu miało być bowiem kilka osób. Głównym dowodem w sprawie są więc nagrania z kamer monitoringu. Widać na nich jak podejrzany wykonuje dźgające ruchy wymierzone w siedzącą na tapczanie ofiarę. Sęk jednak w tym, iż zatrzymany neguje, iż to on jest na tym materiale dowodowym. Z jego zeznań wynika, iż tego feralnego, sobotniego wieczoru nie było go w tym domu. Tej wersji wydarzeń w swojej linii obrony chwyta się również pełnomocnik podejrzanego, który wnosi o przesłuchanie kolejnych świadków, którzy wtedy byli w mieszkaniu.
Trudno więc powiedzieć, jak zakończy się ta sprawa. Wiele zależy od tego co powiedzą przed sądem świadkowie. Ich zeznania mogą bowiem całkowicie zmienić bieg procesu. Każda bowiem nawet najmniejsza wątpliwość działać będzie na korzyść oskarżonego.
Źródło: bndestem.nl