Nasz rodak wyrolowany przez dwie Holenderki
Powszechnie uważamy się za dobrych kombinatorów i ekspertów od motoryzacji. Nie takie bowiem auta się ze szwagrem remontowało. Okazuje się jednak, iż Polaka w dziedzinie motoryzacji mogą wystrychnąć na dudka nawet dwie Holenderki, które dodatkowo zafundują obcokrajowcowi areszt.
Gdy nasz rodak stanął przed sądem, prowadzący rozprawę sędzia zapylał się go czy rozumie to, co do niego mówi. Mężczyzna potwierdził. Poprosił jednak wymiar sprawiedliwości, by ten mówił powoli i wyraźnie, tak by mógł go jak najlepiej zrozumieć.
Kradzież i posiadanie narkotyków
Polak stojący przed holenderskim sądem posądzony był o kradzież samochodu i posiadanie narkotyków. Nasz rodak jednak nie opowiadał sędziemu całej sytuacji. Przyjął bardziej bierną rolę, odpowiadając zdawkowo i przytakując wywodowi, jaki prowadził sąd. Widać, iż Polak był zmęczony i przybity całą tą sprawą i tym, że znalazł się na sali rozpraw.
Okazja
Holandia to kraj rowerów, ale własne cztery kółka to luksus, którego trudno sobie odmówić. Tym bardziej, jeśli trafia się taka okazja. Obywatelowi Rzeczypospolitej udało się wypatrzeć Peugeota 206 z 2003 roku. Auto miało przejechane jedynie 220 000 kilometrów. Jego cena opiewała zaś na 400 euro. Mężczyzna bez wahania postanowił przyjrzeć się pojazdowi. Na miejscu z ogłoszenia spotkał dwie Holenderki, wesołe uśmiechnięte dziewczyny. Mężczyzna zlustrował pojazd. Trochę porozmawiał. Szybko udało mu się zbić cenę jeszcze o 50 euro. 350 euro to zaś cena, przy której nie powinno się dłużej zastanawiać. Wszystko wyglądało zbyt pięknie, by było prawdziwe. Może auto jest trefne? Polak prewencyjnie sprawdził stronę internetową RDW, wpisując tam numery pojazdu. Wszystko było jednak w porządku. Auto nie widniało jako skradzione.
W takiej sytuacji mężczyzna jak najszybciej dobił targu. Zapłacił kobietom i odebrał auto.
Rodak aresztowany
Podczas całej tej transakcji Polak zapomniał zrobić jednak jednej rzeczy, o której boleśnie przypomniał sobie, gdy spotkał się z policją. Funkcjonariusze zatrzymali bowiem auto Polaka, nałożyli mężczyźnie kajdanki, a w przeszukując maszynę, odnaleźli narkotyki.
Polak kupił bowiem kradziony pojazd. Jak to możliwe. Okazało się, iż osoba, która sprzedawała samochód nie była jego właścicielem. Kobiety nie miały najmniejszych praw do pojazdu. Nasz rodak zafascynowany jednak zakupem nie sprawdził tego.
W efekcie Polak wylądował na kilkadziesiąt dni w areszcie. Nie tylko za kradzież, ale i za posiadanie narkotyków.
Sąd na szczęście po zapoznaniu się z zeznaniami Polaka i dowodami, jakie posiadał nasz rodak, postanowił uniewinnić go od obu zarzutów uznając, iż narkotyki należały do wcześniejszego właściciela. Na "prochach" bowiem próżno było szukać odcisków palców mężczyzny. Nasz rodak jest więc znów wolny. Niestety stracił pieniądze i samochód. Okres pobytu za kratami raczej również nie będzie zbyt miło wspominany.