Na 100% polscy złodzieje

Trup na autostradzie A50

Policja poszukuje trzech Polaków, którzy 20 kwietnia dokonali włamania w Oud-Zuilen, wiosce między Utrechtem a Maarssen. Pomimo blisko trzech miesięcy od zdarzenia nadal nie udało się odnaleźć ani sprawców, ani ich łupu wartego tysiące euro.

Do włamania doszło w nocy z piątku na sobotę, z 19 na 20 kwietnia. Przestępcy weszli do mieszkania w Oud-Zuilen. Złodzieje wybrali ten budynek najprawdopodobniej dlatego, że wiedzieli, iż jego właścicieli tej nocy, nie będzie w domu. Mieliby więc dużo czasu, by wejść, rozejrzeć się, pozbierać najcenniejsze przedmioty i opuścić miejsce przestępstwa niezauważonym. Przestępcy nie przewidzieli jednak jednego. W budynku tym był znajomy rodziny. Mężczyzna po 60-tce, zamieszkał w domu na kilka dni, aby opiekować się mieszkaniem, wietrzyć i podlewać kwiaty.

 

Włamywacze dość pewnie weszli do domu i zaczęli baraszkować po parterze, przeszukiwali szuflady, pakowali cenne drobiazgi. Sądząc, że nikogo nie ma w domu, ludzie ci nie starali się nawet zachowywać szczególnie cicho. Trzaski i głosy zbudziły 60-latka. Mężczyzna nie będąc pewny czy mu się to wszystko nie śni, powoli zszedł schodami w dół, na parter.

 

Jedno słowo, powtórzone trzy razy, dało policjantom pewność iż złodziejami byli Polacy.

 

Ta na pewno byli Polacy

W tym momencie doszło do konfrontacji. Trójka rabusiów zobaczyła 60-latka, ten zaś ze zdumieniem spoglądał na trzech ubranych na czarno mężczyzn. Sytuacja ta trwała zaledwie ułamek sekundy, ale zapewne obu stronom wydawała się, iż trwa wieki. Gdy do 60-latka w końcu dociera, czego jest świadkiem, zaczyna uciekać z powrotem do swojej sypialni. Za swoimi plecami słyszy tylko głośne „kurwa, kurwa, kurwa”, znane na całym świecie polskie przekleństwo. Gdy opiekun domu dociera do pokoju, przestępcy są tuż za nim. Mężczyzna zatrzaskuje drzwi. Napastnicy jednak nie wchodzą za nim do pokoju, ale barykadują je, tak by 60-latek nie umiał się wydostać.

 

Dochodzenie

Chwilę później na miejscu pojawia się patrol policji z psem, wezwany przez domownika. Funkcjonariusze uwalniają starszego mężczyznę z pokoju. Nigdzie nie ma jednak śladu po włamywaczach. „Nocni goście” musieli uciec. Pies złapał trop, ale wkrótce stracił go na podjeździe. Najprawdopodobniej złodzieje wsiedli do samochodu i odjechali.

 

Spory łup

Gdy do domu dotarli właściciele, zaczęło się szacowanie strat. Okazało się, iż łupem rabusiów padło kilka drogich antyków oraz zegarki o łącznej wartości dziesiątek tysięcy euro. Do tej pory jednak na rynku antyków ani w lombardach nie „wypłynął” żaden z poszukiwanych fantów. To zaś mogłoby świadczyć, iż było to włamanie i kradzież na zlecenie.

 

Oto zdjęcia części zrabowanych przedmiotów pochodzących ze strony holenderskiej policji.