Minister sprawiedliwości zatajał dane w sprawie afery Belastingdienst?
Wiele wskazuje na to, że holenderski minister sprawiedliwości, w listopadzie 2019 roku, wspólnie z ministrem finansów chcieli znaleźć sposób jak poinformować Izbę Reprezentantów o sprawie zasiłków bez ujawniania szczegółów dotyczących świadczeń. Miało to wyglądać tak, jakby rząd chciał zataić przed organem władzy wykonawczej sporą część afery zasiłkowej.
O rewelacjach tych mają świadczyć udostępnione w poniedziałek tajne protokoły Rady Ministrów. Minister sprawiedliwości miał bowiem dywagować nad tym, czy dzięki stosownemu dozowaniu informacji, sekretarz stanu ds. finansów przetrwałby burzę związaną z urzędem skarbowym. Rząd miałby podać izbie tylko nieliczne informacje, tak by posłowie myśleli, iż gabinet spełnił ich prośbę, a w rzeczywistości nie otrzymali nic konkretnego.
Wspólna zgoda
Na takie „naginanie rzeczywistości do własnych potrzeb” i racjonowanie dostępu do informacji miała zgodzić się, jak wynika z tajnych protokołów, praktycznie cała rada ministrów. Wyjątkiem był rzekomo Pieter Omtzigt, który wielokrotnie chciał, by parlament miał dostęp do pełnych informacji.
Nie przetrwał
Cała akcja ratunkowa nie zakończyła się jednak sukcesem. Sekretarz stanu odszedł ze stanowiska pod koniec 2019 roku. Zrobił to w kontekście afery socjalnej, która to wybuchła między innymi po tym jak ukazał się raport o tym czego dopuścił się rząd w związku z tuszowaniem informacji i do czego dotarli dziennikarze w sprawie fiskusa.
Przekazane dane
Zanim jednak stracił stanowisko, minister przekazał Izbie informacje. Były to szczegółowe dane, ale nie zawierały najważniejszego. Nie było w nich omówienia działań konkretnych urzędników. W efekcie więc, pomimo mnogości informacji, było to w rzeczywistości całkowite minimum bazujące na ustawie o dostąpienie publicznym.
Burza w szklance wody?
O co w tym wszystkim chodzi? Bynajmniej nie tylko o stołki. Zatajanie informacji przed Izbą Reprezentantów, przez wielu traktowane jest jak zatajenie ich przed obywatelami. Niektórzy widzą w tym wręcz przestępcze mataczenie rządu, który przymykał oko na wręcz złodziejską działalność Belastingdienst. Kosztem obywateli więcej pieniędzy pozostawało w budżecie. Osobiste tragedie pokrzywdzonych rodzin były tylko statystyką, na którą politycy się godzili. Inni wskazują zaś, iż tysiące niewinnych podatników zapłaciło wysoką cenę, by Rutte mógł pozostać wraz ze swoimi stronnikami dłużej przy władzy, (w końcu bowiem afera ta zmusiła go jednak do dymisji).
Idąc tym tokiem rozumowania, część Holendrów uważa nawet, iż gdyby nie media sprawa afery zasiłkowej nigdy nie wyszłaby na jaw. Rząd bowiem chciał zataić wszystko, tak jakby sprawy nie było lub maksymalnie umniejszyć jej wagę.
Bezprecedensowa decyzja
Informacje te wywołały dość dużą burzę. Aby ratować sytuację, ustępujący Mark Rutte zdecydował się na odtajnienie protokołów z posiedzenia rady ministrów. Te bowiem z automatu otrzymują klauzulę tajności na co najmniej 20 lat. Działanie polityka ma wskazać, iż on i jego koledzy mieli czyste intencje, a wiele z tego co się obecnie mówi to tylko insynuacje i półprawdy. Wątpliwe jednak, by taki akt pomógł Rutte. Czyżby więc skończyła się jego era w niderlandzkiej polityce?