Oszustwa na Marktplaats. Polacy łapią rodaczkę na gorącym uczynku!
Kogo powinien się najbardziej obawiać Polak jadący do Holandii? Wielu uważa, że… drugiego Polaka. Rodacy potrafią bowiem często żerować na naiwności swoich pobratymców. Skoro bowiem niektórzy uważają, iż istnieje takie coś jak solidarność narodowa poza granicami, to czemu by nie bazując na takiej naiwności, ugrać coś dla siebie. W efekcie Polacy bardzo często padaj ofiarami Polaków w Holandii. Doskonałym przykładem są tu oszustwa mieszkaniowe na Marktplaats.
Wczoraj pisaliśmy, iż w wielu regionach Królestwa Niderlandów na mieszkanie socjalne trzeba czekać nawet dekadę. Wszystko to powoduje, iż wiele osób szuka zakwaterowania na rynku wtórnym. Ludzie chcą kupić lub wynająć lokal od pośrednika czy bezpośrednio od właściciela nieruchomości.
Marktplaats
To drugie rozwiązanie jest o tyle ciekawe, iż często pozwala zaoszczędzić setki euro. Nie płacimy bowiem pośrednikowi. Ponadto wielu uważa, że z właścicielem będzie łatwiej się dogadać i wytargować lepsze warunki. Wszystko to powoduje, że spora część poszukujących własnego M przegląda oferty na Marktplaats, portalu ogłoszeniowym, który można porównać do polskiego OLX.
Polak Polakowi Polakiem
Z witryny tej korzystają również nasi rodacy. Migranci zarobkowi, którzy chcą rozpocząć nowe życie w Niderlandach, poszukują zakwaterowania nie tylko na Facebooku, portalach polonijnych, takich jak nasza strona, ale i właśnie na Marktplaats. To ostatnie działanie okazało się w ostatnim czasie wyjątkowo ryzykowne. W sieci pojawili się bowiem oszuści, którzy chcą zarobić na niczym nieświadomych ofiarach. Oszustw tych dokonują Turcy, Holendrzy, ale i Polacy, wystawiając ogłoszenia „pułapki” skierowane do naszych rodaków.
Super okazja
Jak wygląda całe to oszustwo? Bardzo prosto. „Kowalski” przegląda ogłoszenia na Marktplaats dotyczące wynajmu mieszkań w Amsterdamie. W pewnym momencie znajduje prawdziwą perełkę. W pełni urządzone, 2 pokojowe mieszkanie niedaleko centrum. Lokal ten dostępny jest wręcz od zaraz w przystępnej cenie. Co zaś najważniejsze oferuje go Polak. W tym momencie Kowalskiemu wręcz świecą się oczy. Roztacza się więc przed nim wizja zdobycia mieszkania i łatwych negocjacji z rodakiem. Krajanie za granicą muszą sobie przecież pomagać.
Kontakt
Bardzo szybko dochodzi więc do kontaktu. Podczas rozmowy telefonicznej okazuje się, iż właściciel znalazł dobrze płatną pracę w zawodzie, w Polsce lub rozchorowali się w ojczyźnie jego rodzice i wrócił nad Wisłę. W Holandii ma zaś mieszkanie, które stoi puste. Dlatego też, by do niego nie dopłacać, chce je wynająć. Gdy komunikacja schodzi z portalu na prywatne maile, właściciel wysyła kolejne zdjęcia i wskazuje, iż bardzo się cieszy, że może wynająć je swojemu rodakowi. Wskazuje bowiem, iż ma na nie wielu chętnych, ale chciałby pomóc swoim krajanom na obczyźnie.
Wyłudzenie
Dwójka umawia się więc na oględziny mieszkania. W tym momencie pojawia się pierwszy zgrzyt. Właściciel prosi o zaliczkę, która ma pozwolić na „zaklepanie” lokalu. Wiadomo bowiem, jest wielu zainteresowanych. Ewentualnie pieniądze te mają pokryć koszty paliwa właściciela, który dopiero w weekend przyjedzie z Polski. Jak bowiem wspominał, ostatnie jechał tysiąc kilometrów, by pokazać dom tureckiej rodzinie, która nawet nie pojawiła się na spotkaniu. Wiadomo, jeśli Polak zdecyduje się na zakup, tudzież wynajem koszt ten zostanie odjęty od kwoty znajdującej się w umowie.
Gdy wszystko jest wiec już ustalone, właściciel podaje numer konta i umawia się na godzinę spotkania w najbliższym możliwym, pasującym obu stronom terminie.
Niespodzianka
Gdy w końcu wybija godzina zero, klient przychodzi pod dom. Przed drzwiami niestety nikt na niego nie czeka. Mija kwadrans, potem godzina. Poddenerwowany przyszły najemca dzwoni do właściciela. Numer jednak jest głuchy. Nikt nie odpowiada. Być może nic się nie stało, a gospodarz czeka w środku. Kowalski dzwoni więc dzwonkiem. Drzwi się otwierają i widzi holenderską rodzinę. Gdy mija pierwszy szok, Polak mówi łamanym angielskim, iż przyszedł obejrzeć to mieszkanie na wynajem. W efekcie otrzymuje odpowiedź, iż lokatorzy nie mają się z niego najmniejszego zamiaru wyprowadzić. Widok zdjęć wnętrza, jakie nasz rodak otrzymał w mailu, Holender kwituje tylko tym, iż ktoś musiał się pomylić lub po prostu oszukał migranta. Ani jedna z tych fotografii nie pochodzi bowiem z tego lokalu. Gospodarza współczuje mężczyźnie i wskazuje, iż najprawdopodobniej został oszukany. Proponuje, by zadzwonił na policję i zamyka mu drzwi przed nosem.
W efekcie nasz rodak stracił kilkaset euro kaucji i pozostał z niczym.
Poza systemem
W takiej sytuacji policja i administracja Marktplaats rozkłada bezradnie ręce. Polak, kontaktując się ze sprzedawcą poza systemem, platforma sprzedażowa nie ma więc nic do tego. Również policja wskazuje, iż może rozpocząć postępowanie, ale są marne szanse, iż zakończy się ono powodzeniem. Numer telefonu zwykle w takim przypadku zarejestrowany jest na „słupa”, a konto bankowe jest tymczasowe i często również stworzone na fałszywe dane. Co zaś bardziej przebiegli od razu przelewają z niego pieniądze na kilka innych kont, by nie dało się ich łatwo odnaleźć.
Zbyt piękne, by było prawdziwe
Dlatego też uważajmy na to, co robimy. W sieci ogłoszenia, które są zbyt piękne, zwykle nie są prawdziwe. Łatwowierność może nas zaś kosztować kilkaset euro. Warto też pamiętać, iż przestępstw tego typu nie muszą dokonywać tylko Polacy. W podobny sposób żerują również rodowici, holenderscy oszuści.
Wszystko jest tylko kwestią czasu
Oszuści oferujący nieswoje mieszkania bardzo często uważają, że są bezkarni. Zmieniają nazwiska, adresu, numery kont bankowych. Dzięki temu liczą, iż uda im się dalej grabić naszych rodaków. Niektórzy nawet, by zamknąć usta niedowiarkom, posługują się sfałszowanymi dowodami osobistymi. Pokazując go, np. podczas wideokonferencji, czy przesyłając jego zdjęcie przez komunikator. Faktycznie wielu z nich udaje się przez długi czas unikać wykrycia i spotkania ze stróżami prawa. Wkurzony Polak jest jednak siłą, której nie można lekceważyć. W mediach społecznościowych coraz częściej da się znaleźć ogłoszenia dotyczące oszustów. Posty te zawierają fragmenty rozmów z nimi, często też zdjęcia lokali i samych złodziei. Wielu internautów udostępnia te informacje, przekazuje dalej, dodając swoje spostrzeżenia i kolejne alter ego rzekomych właścicieli mieszkań. Niektórzy idą jednak nawet krok dalej.
Anita P.
Tak było w przypadku Anity P. Kobieta ta była „gwiazdą” grup typu mieszkanie w Holandii. Operowała mieszkania na terenie całych Niderlandów, podszywając się pod różne osoby i proponując wynajem dziesiątek atrakcyjnych lokali. Tym, co wyróżniało tę kobietę, było prokonsumenckie podejście. Bardzo często to ona sama odpowiadała na ogłoszenia o poszukiwaniu mieszkania. Jej oferta zwykle wydawała się „gwiazdką z nieba”. Niedroga i idealnie dopasowana do potrzeb. Prezentowane zdjęcia wnętrza były zaś często spełnieniem marzeń przyszłych lokatorów. Co akurat nie było problemem, gdy zamiast faktycznego mieszkania wysyłało się znalezione zdjęcia w sieci, pasujące do opisu.
W przypadku oszustki mechanizm zwykle działał tak samo. „Mam mieszkanie, które oferuje po atrakcyjnej cenie. Niestety obecnie jestem w Polsce/jest na nie dużo chętnych”. Można je jednak zaklepać dla rozmówcy, ponieważ bardzo przypadł on do gustu kobiecie. W zamian jednak prosi ona o wpłacenie symbolicznej zaliczki w wysokości kilkuset euro. Gdy zaś pieniądze lądowały na koncie, kobieta znikała.
Różne tożsamości
W mediach społecznościowych można przeczytać, że kobieta posługiwała się co najmniej sześcioma tożsamościami, które niejako powiązane były z jej prawdziwymi danymi, pojawiały się np. nazwiska dwuczłonowe. Korzystała też z kilku numerów telefonów, które najczęściej dezaktywowała po oszustwie. Analogiczna sytuacja miała również miejsce z kontami w bankach. Wszystko to sprawiało, że przez długi czas była nieuchwytna.
Polak potrafi
Polak jednak potrafi, a wkurzony, oszukany Polak jest w stanie iść do piekła tylko po to, by się odgryźć. W efekcie w sieci, a potem w rzeczywistości szukało jej coraz więcej osób. Sprawa została też zgłoszona na policję, chociaż jak wiadomo, FB w tej kwestii nie chce zbytnio współpracować. To jednak nie przeszkodziło grupie naszych rodaków wyśledzić kobietę w Holandii i dokonać zatrzymania obywatelskiego. Wszystko odbyło się zgodnie z literą prawa i podejrzana została przekazana policji. P. nie trafiła do aresztu. Nałożono na nią dozór policyjny. Ma również zakaz opuszczania kraju. Obecnie sprawą zajmuje się niderlandzka policja i prokuratura. Zbierane są doniesienia z różnych rejonów krainy tulipanów o jej poczynaniach. Gdy skończy się postępowanie, dowodowe, kobieta powinna usłyszeć zarzuty oszustwa.
Akcję z zatrzymania można obejrzeć na poniższym nagraniu Kamilion OG: