Małe ryzyko duży zysk – rowery elektryczne
Holendrzy poszukują rowerowej pary Bonnie i Clyde. Dwójka w średnim wieku z kradzieży rowerów elektrycznych uczyniła wręcz sztukę. Para ta robi to tak szybko i pewnie, iż nie waha się nawet działać pod bacznym okiem kamer monitoringu. Mimo, iż ich wizerunek pokazano nawet w telewizji, to od pół roku pozostają niewykryci.
Zwykły dzień
Wiosna, pierwsze dni ciepłej pogody. Para w średnim wieku powoli udaje się do stojaka na rowery. Ona wciąż zajęta jest szukaniem czego na ekranie smartfonu. On ma ręce w kieszeniach. W pewnym momencie mężczyzna podchodzi do zamkniętego tam roweru elektrycznego. Sięga ręką do zapięcia, szybki ruch zamek zostaje otwarty. Mężczyzna podaje rower partnerce, ta wsiada na niego i odjeżdża, jak gdyby nigdy nic. Kilka sekund później mężczyzna odpina kolejnego elektryka i jedzie za kobietą. Dogania ją i oboje jadą już obok siebie w dal na nieswoich rowerach.
Nieuchwytni
Policja szuka tego duetu po akcjach pod kamerami monitoringu, m.in. w Scherpenzeel i Amersfoort, od długiego czasu. Rezultatów jednak brak. Nawet materiał w regionalnym programie śledczym nie przyniósł żadnych efektów. Para nadal jest na wolności i nawet w tej chwili może „pożyczać” sobie czyjąś własność. Działania takich osób to nie tylko ogromne straty materialne dla poszkodowanych. To również koszty dla wszystkich. Przez działanie tak zuchwałych przestępców, składki ubezpieczenia elektrycznych rowerów cały czas idą w górę. W przestępczym półświatku jest to bowiem niezwykle poszukiwany i łatwy do zdobycia towar.
Szybko łatwo i po ciuchy
Dlaczego złodzieje tak chętnie sięgają po rowery elektryczne? Odpowiedź na to pytanie daje opisana wyżej sytuacja. Przestępcy działają bowiem niezauważalnie. Nikt nie zwróci uwagę na dwójkę ludzi w średnim wieku, którzy odpinają rowery ze stojaka i odjeżdżają. Jest to bowiem działanie w 100% normalne. Złodzieje już dawno skończyli z nożycami do metalu czy furgonetkami, do których wrzucano bicykle. Obecnie dzięki czemuś, co Holendrzy nazywają „Poolse loper”, rabusie są w stanie otworzyć praktycznie każdy zamek rowerowy. Urządzenie jest swoistym kluczem mieszczącym się w dłoni, którym można otworzyć praktycznie każde zapięcie typu U-lock bez zwracania na siebie uwagi. Jego zasada jest bajeczce prosta. Działa tu bowiem zwykła dźwignia, która pozwala przekręcić zamek jednym mocnym szarpnięciem. Wszystko przebiega szybko bez hałasu i jest całkowicie niewidoczne dla postronnych. Z daleka wygląda to bowiem jak zwyczajne otwieranie zamka kluczem.
Małe ryzyko duży zysk
Działania tego typu sprawiają, iż ryzyko wykrycia, czy nawet zwrócenia na siebie uwagi postronnych, jest znikome. Zyski zaś z takiej akcji są bardzo duże. Wiele z tych jednośladów kosztuje ponad 2000 euro. W ciągu więc kilkunastu sekund można zyskać kilka tysięcy dużo łatwiej, niż włamując się do domu. Ponadto kradzież roweru z ulicznego stojaka jest obarczona o wiele niższymi sankcjami niż, np. włamanie do domu. Oprócz tego rower nie ma tablic rejestracyjnych, dlatego też dużo trudniej go wyśledzić za pomocą kamer monitoringu ulicznego.
Nie powinno więc dziwić, iż e-bike stał się ostatnio ulubionym fantem złodziei. Widać to choćby po danych napływających z poszczególnych miast. W Baarn, w tym roku skradziono 17 tego typu pojazdów. Rok temu były ich tylko 5. W Barneveld skradziono 22, rok wcześniej 10. W Amersfoort złodzieje przywłaszczyli sobie zaś 84 jednoślady, w 2019 było to zaś 79 pojazdów. Dane te pochodzą z Amersfoort. W innych regionach Niderlandów jest niestety jednak podobnie.