Mafijne porachunki w Amsterdamie

W nocy z soboty na niedzielę doszło do mafijnej egzekucji w centrum Amsterdamu. W zamachu śmierć poniósł 33-letni przestępca Inchomar Balentien. Zabójcy czekali na niego na stacji metra Kraaiennest w Amsterdam-Zuidoost.

Zamach

Około północy, na parkingu przy stacji metra Kraaiennest w Amsterdam-Zuidoost znajdowało się kilka osób. Gdy podjechało tam czarne Renault Megane prowadzone przez 33-latka, ludzie ci otwarli ogień do samochodu, nie dając mężczyźnie ani chwili na reakcje. Kule przebijały szyby i drzwi pojazdu trafiając kierowcę. Na skutek licznych ran postrzałowych Balentien zmarł na miejscu. Po zlikwidowaniu celu zamachowcy uciekli. Kilka godzin później służby mundurowe odnalazły w Gaasperplas, kilka kilometrów od miejsca egzekucji, kompletnie spalony samochód. Nie jest jednak pewne, czy jest to auto użyte do ucieczki przez zamachowców.

 

Niebezpieczne życie gangstera

Zmarły, o którym służby powiedziały, że był „przyjacielem” policji, wiódł bardzo niebezpieczne życie. Już sześć lat temu, w 2013 roku, starano się pozbawić go życia. Wtedy to w New Sloten oddano do niego dwie serie strzałów z broni automatycznej. Wtedy jednak mężczyźnie udało się przeżyć, pomimo otrzymania kilku trafień.

 

Szemrane interesy

Inchomar Balentien wiedział, że jego dni są policzone. Widać to było choćby w wywiadzie, którego udzielił w 2015 roku. Mówił w nim, że obawia się nie tyle o swoje życie, ale o życie jego ukochanej i dziecka. Uważał bowiem, że jego rywale planują kolejny zamach, w którym mogą wykorzystać środki będące zagrożeniem nie tylko dla niego, ale i jego najbliższych.

Kariera

Jak to się jednak stało, że przestępca udziela wywiadów mediom i przyjaźni się z policją? Wszystko to jest efektem długiej mafijnej kariery Balentien. Policjanci wpadli na jego trop przy okazji licznych zabójstw na początku drugiej dekady XXI wieku. Wiele wskazywało na to, że mężczyzna był tak zwanym „cynglem” dla jednej z zorganizowanych grup przestępczych. Problem jednak w tym, iż brak było niezbitych dowodów na jego udział w jakiejkolwiek egzekucji. Na krótko przed śmiercią, sąd uniewinnił go w sprawie zabójstwa Surinamskiego zbrodniarza Johannesa Kastiela z 2008. Niemniej jednak ciągła uwaga policji i częste przesłuchania sprawiły, że człowiek ten musiał udać się na „przestępczą emeryturę”. Na emeryturze tej starał się zachować jednak maksymalne status quo. Gdy mundurowi wypytywali się go o motywy i zleceniodawców zamachu na jego życie sprzed 6 lat, on milczał. W końcu jednak ktoś postanowił mieć pewność, iż były „cyngiel” na zawsze wycofa się z interesu.