Łom w aucie i aresztowanie naszych rodaków

600 kg fajerwerków w domu jednorodzinnym

Jeździcie samochodem w Holandii? Jeśli tak to dokładnie sprawdźcie zawartość swojego auta. Być może macie w nim rzeczy, które sprawią, że Wasza przejażdżka skończy się umieszczeniem w policyjnej izbie zatrzymań. Taki los spotkał w nocy z niedzieli na poniedziałek dwóch naszych rodaków. Chociaż trzeba przyznać, iż ci trafili do celi całkowicie zasłużenie. 

Patrol

Patrol policji zobaczył auto z Polakami na pokładzie, na Koolhovenlaan w Tilburgu. Samochód wyraźnie nie spodobał się oficerom. Coś z nim było nie tak. Najprawdopodobniej tablica rejestracyjna była błędna. Podejrzenia te poskutkowały dalszą obserwacją auta oraz późniejszym zatrzymaniem maszyny z dwójką naszych rodaków w wieku 35 i 40 lat, o godzinie 2:30 na Zaltbommelstraat.

Kontrola

Funkcjonariusze policji po wylegitymowaniu mężczyzn i ustaleniu, że są to obcokrajowcy, zabrali się za sprawdzenie tablic rejestracyjnych. Po kilku minutach stało się jasne, iż podejrzenia stróżów prawa się potwierdziły. Były one fałszywe. „Blachy” nie należały do tego pojazdu. Musiały one zostać kupione od osób trzecich lub pochodziły z kradzieży. To zaś stawiało kierowcę i pasażera w bardzo złym świetle. Dlaczego bowiem obcokrajowcy krążą w nocy po dzielnicy mieszkalnej pojazdem na nie swoich tablicach rejestracyjnych? Już za samo to oszustwo mężczyźni mogli zostać aresztowani. Oficerowie postanowili jednak przyjrzeć się również wnętrzu pojazdu Polaków. Tam zaś znaleźli mały warsztat idealnie wpisujący się w asortyment „must have”, każdego szanującego się złodzieja włamywacza.

Noc na komendzie

W takiej sytuacji sprawa nie mogła skończyć się inaczej jak tylko aresztowaniem i przewiezieniem na komendę. Policja zarekwirowała również pojazd i sprzęt niezbędny do włamań jako dowody w sprawie. Wiele wskazuje bowiem na to, iż oficerom udało się zapobiec grabieży mienia w jednym, a może nawet kilku okolicznych domach. Obcokrajowcy nie potrafili bowiem dokładnie wyjaśnić, skąd mają ten sprzęt i po co im on w środku nocy.

 

Trzeba uważać

W zaistniałej sytuacji nie ma raczej wątpliwości, iż policja miała do czynienia z włamywaczami. Należy jednak pamiętać, iż kontrola tego typu może spotkać każdego. Jeśli oficerowie zobaczą u nas w samochodzie podejrzane sprzęty, mogą chcieć poznać odpowiedź, do czego one nam służą. Nie ma czego się obawiać, jeśli nie mamy nic do ukrycia. Nie trzeba też panikować. Funkcjonariusze zwykle są bardzo wyrozumiali i sprzęt budowlany w aucie firmowym nie jest niczym dziwny. Jeśli zaś boimy się, że nie znamy języka, wystarczy skorzystać choćby z translatora Google. Dzięki niemu powinniśmy się w miarę sprawie porozumieć z patrolem. Pamiętajmy, jeśli jesteśmy niewinni nic złego nam się nie stanie, ponieważ policja jest tam po to, by i nas chronić.