Lokalne porozumienie w sprawie Polaków

Władze Hagi chcą regionalnych porozumień w sprawie miejsc zakwaterowania pracowników migrujących. Wszystko po to, by miasto i jego mieszkańcy mogli odetchnąć, jeśli chodzi o politykę lokalową, a Polacy i inni pracownicy tymczasowi z Europy Wschodniej, uzyskali lepsze warunki mieszkaniowe. Czy jednak taka sytuacja win-win (wygrana-wygrana) jest możliwa?

Samorządowcy z Hagi z coraz większym zażenowaniem patrzą na sytuację, jaka ma miejsce na lokalnym rynku mieszkaniowym. Liczba migrantów zarobkowych z Europy Wschodniej wzrosła od 2005 roku do prawie 50 tysięcy. To oznacza, że co dziesiąty obywatel tego miasta jest gastarbeiterem lub przyjezdnym z byłych republik postsowieckich. W wielu przypadkach rozwój miasta i nowi obywatele byliby powodem do dumy. W tym wypadku są błogosławieństwem i przekleństwem w jednym. Napędzają przemysł, budują siłę lokalnej gospodarki, ale też praktycznie zrujnowali miejscowy rynek mieszkaniowy. Urzędnicy nie mają jednak pretensji do naszych rodaków. Swoje uwagi kierują do pracodawców i agencji zatrudnienia, które prawie całkowicie usunęły z obrotu tanie mieszkania w regionie.

 

Porozumienie w sprawie Polaków i innych pracowników tymczasowych ma więc sprawić, by pracodawcy i agencje pośrednictwa wzięły na siebie odpowiedzialność za lepsze życie Polaków w mieście. Władza bowiem dostaje wiele wiadomości od mieszkańców uskarżających się na naszych rodaków. Część z nich dotyczy tego, iż zbyt wielu robotników znajduje się na zbyt małej przestrzeni. To irytuje sąsiadów, ale co gorsze w dobie epidemii jest wręcz zabójcze dla pracowników ściśniętych na kilku metrach kwadratowych. Z tego też względu gmina chce rozpocząć z biznesem ścisłą współpracę dotyczącą przyjmowania migrantów zarobkowych i ich zakwaterowania.

 

Porozumienie w sprawie Polaków w praktyce

Działania władzy mają opierać się w dużej mierze na poprawionej, dokładniejszej rejestracji pracowników. Analizowaniu potrzeb lokalowych i ścisłej współpracy w sprawie zakwaterowania z przedsiębiorcami poszukującymi miejsca dla swojego personelu. Ponadto władze samorządowe zapewniają, iż lekceważenie działań organów gminy przez agencje pośrednictwa, unikanie rejestracji przyjezdnych czy choćby zaniżanie standardów ma sprawić, że gmina wejdzie na „wojenną ścieżkę” z przedsiębiorstwem czy agencją. Nie będzie to oznaczać najprawdopodobniej na początku kar finansowych, ale liczne i dokładne kontrole już tak.
Wszystko to ma w założeniach doprowadzić do równomiernego rozproszenia pracowników. Porozumienie w sprawie Polaków ma jednak nie tylko zagwarantować to, iż nie powstaną robotnicze getta i nasi rodacy nie będą stłoczeni na domkach czy w kwaterach w mieście. Samorząd chce tym samym uwolnić rynek mieszkaniowy. Obecnie wiele lokali jest bowiem momentalnie wynajmowanych/wykupywanych przez biznes, który lokuje tam pracowników ze wschodu. W efekcie wielu rodowitych Holendrów, zwłaszcza tych z mniejszym budżetem, nie ma gdzie się podziać.

 

Sytuacja idealna

W teorii więc porozumienie w sprawie Polaków ma pozwolić na wspólny wybór przez gminę i biznes miejsc zamieszkania dla pracowników. Działanie to ma zapewnić dobre warunki mieszkaniowe dla pracowników z Europy Wschodniej oraz wyrozumiałość lokalnej społeczności, która nie będzie musiała walczyć z nimi o mieszkania. Czy jednak ta szczytna idea zostanie zrealizowana? Trudno powiedzieć. Obecnie mowa jest o planie, ledwie zarysie takiego porozumienia. Czy zgodzi się na niego biznes, czy mieszkańcy innych dzielnic będą chcieli solidarnie partycypować w przyjęciu pracowników, trudno powiedzieć. Szczytne idee mogą więc zostać przez partykularne interesy tylko... ideami.