Didam: Zderzenie łodzi z samochodem

Mleko się rozlało, a konkretniej 30 tysięcy litrów mleka

Policjanci, którzy zostali wezwani do zdarzenia, jakie miało miejsce w sobotę, początkowo mogli myśleć, iż ktoś wypił zbyt dużo lub robi sobie z nich żarty. Świadkowie zgłosili bowiem zderzenie samochodu osobowego z łodzią, do którego doszło na Tatelaarweg, w Didam. Gdy funkcjonariusze przybyli na miejsce okazało się, iż rzeczywistość może być bardziej zdumiewająca, niż się wydaje.

Do wypadku doszło na Tatelaarweg, w Didam, około 5:55, w sobotni poranek. Sprawcą incydentu był kierowca samochodu osobowego jadącego za furgonetką z przyczepą, na której znajdowała się łódź. Uczestnik ruchu prowadzący furgonetkę zdecydował się skręcić na stację benzynową Tatelaar. Zwolnił więc, by bezpiecznie wykonać manewr i nie przewrócić przyczepy z ładunkiem. Działania tego niestety nie zauważył kierowca Fiata jadącego za nim. Nie wyhamował, doszło do kolizji.

 

Łódź rozcina samochód osobowy. 

 

Wypadek

Gdy osobówka uderzyła w przyczepę, stało się coś dziwnego. Łódź przewożona na przyczepie samochodowej znajdowała się na drugiej mniejszej przyczepce (pozwalającej na wprowadzenie jej do wody). Gdy samochód osobowy uderzył, zadziałała fizyka w efekcie, której mniejsza przyczepka z łodzią przesunęła się na wjeżdżającego pod nią Fiata. To zaś doprowadziło do tego, iż kadłub jednostki pływającej dosłownie rozorał maskę, szybę i część dachu małego samochodu.

Ranny

Kierowca osobówki zdołał w ostatniej chwili uchylić się, dzięki czemu nie został bezpośrednio uderzony kadłubem jednostki. Gdyby do tego doszło, najprawdopodobniej zginąłby na miejscu. Tak zaś został „tylko” zabrany przez pogotowie do szpitala z nieznanymi obrażeniami (lekarze nie informują o stanie jego zdrowia).

 

Winny kierowca

Po wypadku droga była zamknięta przez ponad godzinę. Policja nie tylko musiała odholować uszkodzony pojazd i przyczepę, ale również dokonać dokładnych badań na miejscu incydentu. To bowiem iż kierowca osobówki wjechał w tył zestawu ciągnącego łódkę, to jedno. Drugim pytaniem jest to czy przyczepa na przyczepie była dobrze zamocowana. Może się bowiem okazać, iż kierowca furgonetki jest współwinny całemu zajściu. Wystarczy bowiem, iż policja stwierdzi, że ładunek nie był dostatecznie dobrze przytwierdzony.