Lekarz zamordował pacjentkę, ale nie powinien być karany
Prokuratura w Holandii podczas prowadzonej obecnie sprawy sądowej w Hadze domaga się skazania lekarza, który wykonał eutanazje 74-letniej, chorej na alzheimera i demencję kobiety. Oskarżyciel domaga się uznania winy mężczyzny, ale nie domaga się dla niego żadnej kary.
W Holandii oprócz aborcji dozwolona jest również eutanazja. Zabieg ten ma świadczyć o godności ludzkiej i ma pozwolić odejść ludziom cierpiącym i niemającym już nadziei na lepsze jutro. Wielu chorych widzi w nim ucieczkę od bólu i cierpienia, jakie muszą każdego dnia znosić, widzą w nim ulgę dla rodziny i bliskich. Część społeczeństwa postrzega jednak takie działanie jak zwyczajne zabójstwo lub ewentualnie samobójstwo wspomagane. Pomijając wątki moralne i religijne mówiące o tym, iż to tylko Bóg może dać i odebrać nam życie, sprawa tego zabiegu nawet pod względem prawnym niesie poważne wątpliwości.
Tak też było w przypadku 74-letniej pacjentki. Kobieta podpisała zgodę na eutanazję. Prokuratura traktuje jednak tę sprawę jak morderstwo stwierdzając, iż będzie to jedna z najtrudniejszych spraw dla Haskiego sądu być może nawet w tym stuleciu.
Czy dawne "ja" może decydować o życiu i śmierci obecnego "ja"?
Deklaracja
Zmarła kobieta chorowała na demencję i alzheimera. Gdy zdiagnozowano u niej tę chorobę, jeszcze na początku drogi do „zapomnienia” podjęła ona bardzo ważna i w pełni świadomą decyzję. W 2012 roku podpisała ona deklarację, iż jeśli jej stan będzie tragiczny, znajdzie się w domu opieki i nie będzie rozpoznawać kim jest i co tu robi chce, by lekarze położyli kres jej cierpieniu.
Tak właśnie się stało w 2016 roku, gdy to lekarz zakończył gehennę pacjentki, zgodnie z jej wcześniejszą wolą. Pojawił się jednak pewien problem. Czy ona tego chciała?
Przedziwna choroba
Ogromne znaczenie odgrywa tutaj choroba zmarłej. Nie jest to rak, gdy ma się do czynienia z bólem i fizycznym cierpieniem. Tutaj ogromną rolę odgrywa pamięć i psychika. Człowiek traci wspomnienia, nie wie kim jest lub uważa, że jest sobą sprzed 30-40 lat. Nie rozpoznaje bliskich rodziny, ewentualnie strzępki jego pamięci łączą osoby z przypadkowymi wspomnieniami, powodując, iż w lekarzu widzą swojego dawno już zmarłego ojca, czy byłego narzeczonego. Osoba taka jest więc, jak by brutalnie to nie zabrzmiało, „głęboko obłąkana”. Nie ma bowiem kontaktu z rzeczywistością. Czy jednak w stanach swojej chwilowej, jak na jej stan poczytalności, gdy czuje się sobą z młodości, chciałaby umrzeć?
Czy w sytuacji, gdy dawna osobowość, która świadomie podpisała deklarację woli, już praktycznie nie istnieje, można skazać na śmierć nową opierającą się na strzępkach wspomnień osobowość?
Wszystko doprowadziło do tego, iż w dniu, w którym miał być wykonany zabieg, kobieta była tego kompletnie nieświadoma i planowała wyjść ze swoją rodziną na uroczystą kolację.
Holenderski sąd czeka jedna z najtrudniejszych spraw ostatnich lat.
Prawo a moralność i etyka
Prokurator pyta więc, czy dawne decyzje tamtej świadomości mogą wpłynąć na nową? Czy byłe „ja” może wpływać i decydować o życiu obecnego „ja”? A może należy taką osobę chronić przed samą sobą i jej decyzjami, gdy jeszcze była świadoma?
Lekarz w tej sprawie przyznał przed sądem, że odbył wiele rozmów z chorą kobietą. Wskazywał między innymi na jej zaawansowanie choroby, które potrafiło sprawić, iż w ciągu 5 minut kobieta zapominała, kto ją odwiedza.
Bardzo ważnym elementem w tej sprawie są wypowiedzi również medyka dotyczące rozmów z pacjentką. Miała ona mówić bowiem, że nie chce jeszcze umrzeć. W innych sytuacja kobieta mówiła, że nie jest świadoma, nie wie gdzie i kim jest i strasznie cierpi.
W toku śledztwa wyszło również na jaw, iż kobieta nie wiedziała o eutanazji. Nikt z nią o tym nie rozmawiał, a ona sama nie była świadoma tego pojęcia. „Nowe ja” nie wiedziało również o tym, iż faszerowane jest lekami uspokajającymi dosypywanymi do kawy.
Sąd
Decyzję lekarza o zakończeniu cierpienia pacjentki w pełni popiera jej rodzina, która uważa, iż medyk wykonał ostatnią jej wolę. Nie wiadomo jednak, jak do tego stanu faktycznego podejdzie holenderski sąd. Jest to pierwsza tego typu sprawa w historii Niderlandów. Jej znaczenie opiera się nie tyle na winie i karze, ale na kwestiach ludzkich i etyczno-moralnych. Wyrok w tej sprawie ma więc zagwarantować pewność prawną lekarzom i rodzinom chorych oraz wskazać jak pojmowane są niektóre kwestie w holenderskim ustawodawstwie. Warto jednak pamiętać, iż w Niderlandach nie występuje prawo precedensu (jak to ma miejsce np. w USA). Wyrok ten nie może być więc sankcjonowaną wytyczną w innych tego typu procesach.
Kolejne posiedzenie sądu w tej sprawie odbędzie się w środę.