Legalizacja uprawy nie zmniejszy szarej strefy
Holenderska policja pojechała jakiś czas temu na „wycieczkę” do swoich kanadyjskich odpowiedników. Wszystko po to, by zobaczyć jak tamtejsze służby radzą sobie z przestępczością narkotykową.
Koledzy zza oceanu
Robocza wizyta holenderskich funkcjonariuszy w Kanadzie wiąże się z prawem państwa spod znaku klonowego liścia. Tamtejszy rząd zalegalizował bowiem marihuanę. Mieszkańcy mogą tam spokojnie posiadać przy sobie nawet 30 gramów narkotyku oraz hodować w domu cztery krzaczki konopi indyjskich. Ponadto Kanadyjczycy mogą w pełni legalnie kupować ten miękki narkotyk od autoryzowanych dostawców. Działania te miały na celu ukrócenie działalności przestępczej. Wiele bowiem wskazywało na to, iż gangi wykorzystywały dochody ze sprzedaży „trawki” do finansowanie innych, bardziej niebezpiecznych dla ładu publicznego, działalności.
Dla porównania w Holandii posiadanie narkotyków jest niezgodne z prawem, ale niepenalizowane. Oznacza to, iż posiadając do 5 gramów suszu policja może je zarekwirować. Niemniej właściciel nie będzie miał z tego tytułu żadnych poważnych konsekwencji.
O krok dalej
Widząc jednak, iż w Niderlandach popularność „skrętów” nie znika, rząd już jakiś czas temu wpadł na pomysł, by podreperować sobie budżet i ograniczyć działania przestępców nacjonalizując uprawę. Władza chciałby oddać uprawę w ręce wybranych hodowców, którzy spełniać będą wymagane prawem wymogi. W założeniu, pozwoliłoby to nie tylko mieć kontrolę nad ilością sprzedawanego narkotyku, ale również czerpać zyski z podatku VAT.
Zdaniem policji legalizacja konopi nie wpłynie na zmniejszenie szarej strefy.
Smutna konkluzja
Policjanci przyglądający się jednak jak to wszystko „działa w praktyce”, w Kanadzie, nie mają dla rządzących dobrych informacji. Wedle stróżów prawa legalizacja produkcji i użytkowania nie doprowadzi do zmniejszenia przestępczości narkotykowej w zakresie miękkich narkotyków. Wszystko dlatego, że nielegalny towar, kupowany na czarnym rynku, będzie (tak jak to ma miejsce w Kanadzie) po prostu tańszy. Cena zaś bardzo często stanowi podstawowy wyznacznik dla wielu szukających odmiennych stanów świadomości. W kraju, za oceanem, nielegalna sprzedaż się nie zmniejszyła, a nawet wręcz przeciwnie. Skoro ludzie mogą mieć przy sobie 30 gramów narkotyku, to obojętne jest dla nich czy kupią go od „rządowego” dostawcy, czy lokalnego dealera, który nie tylko doradzi, a da znacznie niższą cenę.
W powijakach
Przywiezione zza oceanu informacje powodują, iż będący obecnie „w powijakach” projekt legalizacji konopi w Holandii, staje pod jeszcze większym znakiem zapytania. Obecnie do pilotażowych testów wybrano 10 gmin, w których hodowcy mają na podstawie umów z władzami legalnie hodować krzaczki i sprzedawać konopie w specjalnych punktach w mieście. Czy jednak to wszystko się uda, przekonamy się dopiero za dwa lata. Wtedy to bowiem, po spełnieniu wszelkich warunków formalnych, pierwszy legalny susz będzie dostępny w sprzedaży.