Kultowe czerwone skrzynki trafiły na aukcję – koniec pewnej epoki.

Dania mówi „dość” listom. Dziś doręczono ostatnią kopertę, skrzynki pocztowe zniknęły

To moment, który jeszcze niedawno wydawał się nie do pomyślenia. Dziś w Danii doręczono ostatni list wrzucony do skrzynki pocztowej w ramach codziennej trasy listonosza. Państwowa firma Postnord, odpowiednik holenderskiego PostNL, całkowicie kończy z doręczaniem listów i od teraz skupia się wyłącznie na paczkach.

Decyzja została ogłoszona już w marcu i – jak podkreśla firma – nic się od tamtej pory nie zmieniło. Rynek paczek rośnie, a tradycyjna korespondencja praktycznie znika. I właśnie na tym Postnord chce się skupić.

Listy przestały się opłacać

Powód jest prosty: Dania to jeden z najbardziej zdigitalizowanych krajów na świecie. Rachunki, urzędy, banki – wszystko jest online. Codzienne doręczanie listów przy utrzymywaniu ogromnej sieci skrzynek pocztowych stało się finansowo nie do udźwignięcia.

Postnord podaje konkretne liczby: od 2000 roku liczba wysyłanych listów spadła o 90 procent. To właściwie gwóźdź do trumny dla klasycznej poczty.

Już w zeszłym roku pracę straciło około 1500 z 4600 pracowników. A po zmianie prawa w 2024 roku firma nie ma już obowiązku codziennego doręczania listów. To ostatecznie przesądziło sprawę.

Kultowe czerwone skrzynki trafiły na aukcję

Przez ostatnie miesiące Dania dosłownie żegnała się ze swoimi czerwonymi skrzynkami pocztowymi. Wszystkie – około 1500 sztuk – zostały usunięte z ulic i przekazane organizacji Danmarks Indsamling, zrzeszającej duńskie organizacje pomocowe.

Większość skrzynek trafiła na licytacje. I co ciekawe, chętnych nie brakowało. W zależności od stanu technicznego można było kupić własną, „ikoniczną” skrzynkę za równowartość 200–270 euro. W styczniu na aukcje trafi jeszcze około 200 kolejnych egzemplarzy.

Dla wielu Duńczyków to kawałek historii – symbol czasów, które właśnie się kończą.

List jeszcze wyślesz, ale to już nie to samo

Zamknięcie Postnord nie oznacza, że Duńczycy nie mogą już wysyłać kartek urodzinowych czy listów miłosnych. Zajmują się tym prywatni operatorzy, m.in. firma DAO. Tyle że wygląda to zupełnie inaczej niż kiedyś.

List trzeba:

  • zanieść do jednego z około 1500 punktów obsługi,

  • wcześniej opłacić i zaadresować przez internet,

  • a na doręczenie czeka się nawet pięć dni.

Wrzuć do skrzynki po drodze do pracy i zapomnij – ten etap właśnie się skończył.

Masz newsa

A jak to wygląda w Holandii?

Dla Polaków mieszkających w Holandii to naturalne pytanie: czy u nas też tak będzie? Na razie nie, ale kierunek jest podobny.

PostNL wciąż ma ustawowy obowiązek utrzymywania skrzynek pocztowych i doręczania listów na terenie całego kraju. Zmienił się jednak czas doręczeń. Jeszcze niedawno list musiał dotrzeć następnego dnia, dziś prawo pozwala już na trzy dni.

Rząd tłumaczy to wprost: nie da się wymagać od firmy, żeby przez lata realizowała zadania publiczne ze stratą. Prawo musi nadążać za rzeczywistością, a ta pokazuje jasno – listy odchodzą do przeszłości.

Koniec pewnej epoki

Dania jest jednym z pierwszych krajów w Europie, który praktycznie zamknął rozdział tradycyjnej poczty listowej. Bez skrzynek, bez codziennych tras listonoszy, bez kartek wrzucanych odruchowo do czerwonej skrzynki.

Czy to zapowiedź tego, co czeka resztę Europy? Bardzo możliwe. Jedno jest pewne: świat papierowych listów kończy się szybciej, niż wielu z nas się spodziewało.