Kucharz który chciał zabić Polaka staje przed sądem

Sąd w Bredzie słyszał już różne zeznania i linie obrony. Ta przedstawiona jednak przez 20-letniego kucharza z Gwadelupy jest pierwszą w swoim rodzaju. Oskarżony broniąc się przed zarzutem usiłowania zabójstwa Polaka wskazuje, iż umie odróżnić młotek od wałka do ciasta.

Przed sądem w Bredzie, na początku tego tygodnia, miała miejsce kolejna rozprawa 20-latka oskarżonego o usiłowanie zabójstwa naszego rodaka. Mężczyzna, któremu grozi kilka lat więzienia, przed sądem postępuje dość nietuzinkowo. Gestykulując, pokazuje swoimi rękami odległość około pół metra i przekonuje wymiar sprawiedliwości, iż właśnie tak dużym młotem chciał go zaatakować nasz rodak. Cios takim ponad kilogramowym obuchem w głowę byłby zapewne śmiertelny, dlatego oskarżony bronił się nożem. Pokrzywdzony zeznał jednak, iż miał w ręku tylko wałek do ciasta. Argument ten odrzucany jest jednak przez 20-latka, który wskazując na swoje kulinarne doświadczenie, potrafi odróżnić wałek od młotka.

 

Walka o pokój

Aby lepiej zrozumieć całą sytuację należy cofnąć się do niedzieli, 8 grudnia ubiegłego roku. Wtedy to 34-letni Polak, mieszkaniec Roosendaal, wrócił do swojego pokoju w domu przy Raadhuisstraat. Okazało się jednak, iż jego kilkudniowy pobyt na pogrzebie w Polsce spowodował poważne perturbacje lokalowe. Pomimo, iż nasz rodak opłacał pokój, ten przydzielono komuś innemu. Doszło więc do dość dużej awantury naszego rodaka z mieszkańcami budynku. Jej efekty okazały się tragiczne. Jak zeznał przed sądem patrol, który interweniował przy tej awanturze, Polak został pobity, skopany i dźgnięty nożem przez jednego z podejrzanych. Napastnikiem miał być właśnie 20-letni kucharz.

 

Usiłowanie zabójstwa

Być może do cięcia doszło podczas ogólnego chaosu walki. Dla prokuratury prowadzącej sprawę całe wydarzenia to nic innego jak usiłowanie morderstwa. Miały bowiem miejsce dwa cięcia, jedno przez twarz, a drugie na szyi. To pierwsze spowodowało, iż nasz rodak będzie miał szpecącą do końca życia bliznę. Drugie zaledwie o włos minęło tętnicę szyjną. To właśnie ono dla prokuratora świadczy o mierzeniu ciosu i tym, że 20-latek chciał poderżnąć gardło Polakowi. Nasz krajan uratował zaś życie przez czysty przypadek, ponieważ akurat zdążył się ruszyć. Za ten czyn oskarżyciel domaga się dla Holendra 30 miesięcy bezwarunkowego pozbawienia wolności.

 

Linia obrony

Oprócz powoływania się na swoją wiedzę zawodową, kucharz wskazuje, iż 34-latek był bardzo nerwowy. Widząc swoje rzeczy wystawione z pokoju, zaczął się awanturować i w końcu zaatakował. Oskarżony sądzi, iż Polak myślał pewnie, że agencja go zwalnia, a ta go tylko przekwaterowała. To jednak starczyło do rozróby prawie że zakończonej śmiercią, w której 20-latek, by ratować swoje życie o mało nie odebrał życia komuś innemu. Czy jednak sąd uwierzy w te wyjaśnienia, dowiemy się dopiero 17 czerwca.