Ktoś bardzo zezłościł się na Albert Heijn w Amsterdamie
W piątkowy poranek dziesiątki pracowników supermarketów Albert Heijn, pomimo iż udało się do pracy, nie mogło dotrzeć do sklepu. Przed osiemnastoma supermarketami w mieście stali ludzie bezradnie czekając na wytyczne szefostwa. Nikt bowiem nie mógł wejść do środka. Dlaczego? Ponieważ nikt nie potrafił otworzyć drzwi.
Wszystko to brzmi niezwykle kuriozalnie, ale piątkowy poranek dla menedżerów i pracowników tej popularnej sieci supermarketów w Niderlandach był niezwykle nerwowy. Ktoś pozaklejał bowiem zamki, uniemożliwiając wejście do lokalu. Sytuacja była na tyle poważna, iż na miejsce zostały ściągnięte jednostki policji. Funkcjonariusze przybyli do kilku sklepów, by na własne oczy zapoznać się z sytuacją i sporządzić raport dla firmy ubezpieczeniowej, jeśli jedyną możliwością wejścia pracowników do sklepu zostałaby droga siłowa i zniszczenie zamka.
Żart a może konkurencja
Sytuacja ta zdaniem policji nie może być raczej potraktowana jako zwykły żart, chuligański wybryk. Tak można rozpatrywać ten incydent, gdyby miał on miejsce w jednym lokalu. Wtedy faktycznie za całą sprawą mógłby stać żartowniś czy grupka nudzących się nastolatków. Osiemnaście lokali zaatakowanych w ten sam sposób daje zaś do myślenia. Cała akcja musiała być dobrze zaplanowana i sprawnie przeprowadzona. Nie ma tu więc mowy o krotochwili, nagłym przypływie głupiego pomysłu. Kto więc może stać za tym działaniem? Konkurencja? Ta odpowiedź byłaby najsensowniejsza, gdyby nie jeden szkopuł. Konkurencję Albert Heijn stanowią poważne międzynarodowe podmioty. Wątpliwe więc, by bawiły się one we wlewanie kleju do zamków do drzwi. W efekcie sprawców można by szukać, np. pośród zwolnionych pracowników, którzy chcieli odpłacić się firmie. To jednak tylko hipotezy, przypuszczenia, niepotwierdzone na chwilę obecną żadnymi twardymi dowodami.
Policja prowadzi śledztwo, szuka świadków i zabezpiecza monitoring z okolicznych kamer.
Poślizg
Większość z zaatakowanych sklepów otwierała się o godzinie 8 rano. Część z nich udało się odblokować relatywnie szybko. W przypadku innych szarpanie się z zamkiem i okiennicami zajęło nawet dwie godziny, niemniej już przed południem wszystkie wznowiły działalność.