Kradzież na staruszka – czyli bardzo pomysłowy gang seniorów
Wielu z Państwa słyszało zapewne o oszustwie na wnuczka. A kto słyszał o kradzieży na staruszka? Na taki pomysł wpadł gang złożony z holenderskich seniorów, który udając niedołężnych inwalidów na wózkach, wywoził ze sklepów drogie towary bez płacenia.
Funkcjonariusze niderlandzkiej policji zatrzymali dwóch mężczyzn, którzy dzięki specjalnie przygotowanemu wózkowi inwalidzkiemu wywozili ze sklepów iPady i laptopy o wartości tysięcy euro. Złodzieje okradli w ten sposób Mediamarkt w Assen.
Większa szajka
Dwóch mężczyzn w wieku 57 i 66 lat zostało zatrzymanych w Amersfoort. Następnie trafili na komisariat policji w Assen. Obaj za kradzież o wartości kilku tysięcy euro staną za dwa tygodnie przed sądem policyjnym (instytucji podobnej do kolegium ds. wykroczeń).
Jak wskazują służby mundurowe owa aresztowana dwójka to część większej grupy działającej na terenie całego kraju i wywożąca ze sklepów łupy o znacznej wartości.
Specjalne wózki
Na czym polegał cały proceder? Działanie gangu opierało się na kilku filarach. Pierwszy dotyczył wieku. Nikt raczej nie będzie podejrzewał 66-latka o kradzieże sklepowe, zwłaszcza drogiej, zaawansowanej elektroniki. Założenie jest proste, senior raczej nie potrafi obsługiwać tego typu sprzętu.
Druga kwestia to schorowany senior, mężczyzna i jego równie stary opiekun byli bardzo dobrymi aktorami. Człowiek na wózku udawał bardzo zniedołężniałego człowieka, któremu pomaga również zmęczony życiem przyjaciel. Tacy ludzie raczej wzbudzają żal, współczucie i obsługa chce im pomóc z dobroci serca, nie podejrzewając o złe zamiary.
Trzecim elementem był wózek inwalidzki. Na pierwszy rzut oka wyglądał zwyczajnie. Pod siedzeniem znajdowała się jednak specjalna ekranowana skrytka. Włożone do niej przedmioty, nawet jeśli miały zabezpieczenia antykradzieżowe, nie wzbudzały alarmu na bramkach wyjściowych. Złodzieje mogli więc spokojnie wyjechać.
Całości dopełniały słuchawki w uszach (które wyglądały jak aparaty słuchowe), za pomocą których złodzieje kontaktowali się z towarzyszami „czujkami” na sklepie, informującymi, w którą stronę patrzy personel i gdzie jest ochrona.
Wpadka
Co więc poszło nie tak w Assen? Podczas skoku złodzieje zorientowali się, iż ochrona chyba coś podejrzewa i należy jak najszybciej uciekać ze sklepu. Tak też robili. Ochrona dyskretnie poszła za nimi. Tam zaś na parkingu przed sklepem pracownicy zobaczyli, jak człowiek na wózku nagle zdrowieje, przekłada rzeczy ze skrytki do auta i razem z kompanem szybko odjeżdżają. Na szczęście kamery monitoringu i dobra pamięć ochrony pozwoliła zapamiętać markę, kolor i numer tablic rejestracyjnych auta, co wykorzystała później policja w swoim dochodzeniu.
Źródło: AD.nl